jak za czasów życia
to co zbyt uroczyste
kończy się
przed pierwszym słowem apokalipsy
co zbyt błahe jest snem
ale nieprzepłakanym
chwila trwająca w nieznane
jątrzy się niby stęchła rana
nie marzę o bliznach
które zastąpią mrok
pokonana przez nowomowę
zniszczona własnym językiem
kołyszę się
w gwieździstych objęciach raju
dbam o łzy które płyną wciąż
na zawołanie
przynosisz mi udomowioną ciszę
milczenie tak krągłe
że wypełnia sobą piedestał
twój smutek nigdy nie będzie
taki sam jak za czasów życia
ciało jest zbyt ulotne by dotrzymać
towarzystwa tęsknocie
to szczęście
twoja kłamliwa autobiografia
kończy się
przed pierwszym słowem apokalipsy
co zbyt błahe jest snem
ale nieprzepłakanym
chwila trwająca w nieznane
jątrzy się niby stęchła rana
nie marzę o bliznach
które zastąpią mrok
pokonana przez nowomowę
zniszczona własnym językiem
kołyszę się
w gwieździstych objęciach raju
dbam o łzy które płyną wciąż
na zawołanie
przynosisz mi udomowioną ciszę
milczenie tak krągłe
że wypełnia sobą piedestał
twój smutek nigdy nie będzie
taki sam jak za czasów życia
ciało jest zbyt ulotne by dotrzymać
towarzystwa tęsknocie
to szczęście
twoja kłamliwa autobiografia
Mis calificaciones
Mis calificaciones