Jak zawsze
Pielinką,
obłokiem bisioru
podkradłam z antycznej poezji
kawałek szatki nimfy,
który zawiesił się w uschłej trawie.
Nie,
to nie stara, brudna pajęczyna,
spłowiałe wyznanie,
to znak.
Wśród zbutwiałych liści jest życie.
I nazwie się własnym imieniem
o pierwszym słońcu wiosny.
Pokusą między dniem a śmiercią
nie do odparcia szczęśliwe,
jak wrogie przejęcia
gwałtowne,
i pożądane niczym kielich
wieczności w kolorach żółtych i filetowych.
Zamglonych pod skrzydłami motyla,
w kropli rosy napojone,
widziałam, jak zatrzymał się czas.
I już zawsze tak będzie.
Nawet, gdy nie będę strażniczką,
one go dopilnują,
nimfy, sprośne fauny i smutne, pracowite prządki
odradzające się uparcie
wśród liści.
A poezję
wiatr napisze
złotym pyłem na brzegach kałuży po deszczu,
jak zawsze.
obłokiem bisioru
podkradłam z antycznej poezji
kawałek szatki nimfy,
który zawiesił się w uschłej trawie.
Nie,
to nie stara, brudna pajęczyna,
spłowiałe wyznanie,
to znak.
Wśród zbutwiałych liści jest życie.
I nazwie się własnym imieniem
o pierwszym słońcu wiosny.
Pokusą między dniem a śmiercią
nie do odparcia szczęśliwe,
jak wrogie przejęcia
gwałtowne,
i pożądane niczym kielich
wieczności w kolorach żółtych i filetowych.
Zamglonych pod skrzydłami motyla,
w kropli rosy napojone,
widziałam, jak zatrzymał się czas.
I już zawsze tak będzie.
Nawet, gdy nie będę strażniczką,
one go dopilnują,
nimfy, sprośne fauny i smutne, pracowite prządki
odradzające się uparcie
wśród liści.
A poezję
wiatr napisze
złotym pyłem na brzegach kałuży po deszczu,
jak zawsze.
Poem versions
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating