* * *
Małe złote kółeczko
upuściłam w trawie,
ale to nic,
niech się chłodzi tą nocą obcą,
niech je rosa upieści,
cieniu cieni zaprzeszłego świata,
już tobie po mnie nic.
Czekałam wśród nocnych płomyków,
ale ciebie nie było,
nie istniałeś, może w snach.
To ja dałam ci życie,
to drugie,
to prawdziwe. I do mnie należało.
Nie rozumiałeś,
że dzieje się tylko raz.
Było żal księżycowi, że tak sama siedzę,
więc wyzłocił obrysem krzew jaśminu,
w drugim planie.
Pachniał,
bo to było w czerwcu.
upuściłam w trawie,
ale to nic,
niech się chłodzi tą nocą obcą,
niech je rosa upieści,
cieniu cieni zaprzeszłego świata,
już tobie po mnie nic.
Czekałam wśród nocnych płomyków,
ale ciebie nie było,
nie istniałeś, może w snach.
To ja dałam ci życie,
to drugie,
to prawdziwe. I do mnie należało.
Nie rozumiałeś,
że dzieje się tylko raz.
Było żal księżycowi, że tak sama siedzę,
więc wyzłocił obrysem krzew jaśminu,
w drugim planie.
Pachniał,
bo to było w czerwcu.
Poem versions
My rating
My rating
My rating