* * *
Posłałam złą myśl na kraniec swiata.
Przetrze się o grad,
strąci ptaki,
oszlifuje chmurami.
A gdy wreszcie dotrze
zdoła jedynie dotknąć
ramienia.
" Słuchaj..."
Tyle wypowie.
A to przecież była chwila,
ile mogło się wydarzyć,
nabrzmieć tysiącami radości.
Może Pan Bóg sobie wziął,
może da komuś innemu.
I grad, i ptaki, i chmury,
- bardzo potrzebne.
Będą inne sierpnie , inne maje,
mróz zmrozi dłonie,
słońce je wycałuje.
Tak mnie Boże podcinasz,
szlifujesz,
rzeźbisz,
że aż ciekawa jestem,
co zostanie.
Wiatr czai się w liściach,
ale nic dla niego nia mam.
Przetrze się o grad,
strąci ptaki,
oszlifuje chmurami.
A gdy wreszcie dotrze
zdoła jedynie dotknąć
ramienia.
" Słuchaj..."
Tyle wypowie.
A to przecież była chwila,
ile mogło się wydarzyć,
nabrzmieć tysiącami radości.
Może Pan Bóg sobie wziął,
może da komuś innemu.
I grad, i ptaki, i chmury,
- bardzo potrzebne.
Będą inne sierpnie , inne maje,
mróz zmrozi dłonie,
słońce je wycałuje.
Tak mnie Boże podcinasz,
szlifujesz,
rzeźbisz,
że aż ciekawa jestem,
co zostanie.
Wiatr czai się w liściach,
ale nic dla niego nia mam.
Poem versions
My rating
My rating
My rating