godziny, rok

author:  marakuja
5.0/5 | 5


Wypełnia się rok.
W mieście zostały najwytrwalsze ptaki o srebrnych oczach. Mróz ścina policzki jakby uderzał albo pieścił.
Mężczyźni przyspieszają kroku, byle szybciej do sielskiego ognia i chleba z białym serem.
Ich kobiety idą za nimi w milczeniu jak w świętej procesji.
Przyjaciel w mieście oddalonym o 900 kilometrów karmi wieczór mieszaniną piwa i tłustej chałwy, codziennie jednakowo.
Kiedyś potrącił sarnę i bał się ją dobić. Nie może tego zapomnieć jak upiornego snu, który raz za razem, zawsze niespodziewanie wraca.
Dzielę adresy w kalendarzu na zbędne i konieczne
przy regularnym tętnie wskazówek zegara.
Czas czołga się naprzód, wbija drzazgi w kolana, nasze kolana.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  
05.12.2013,  bezecnik

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
04.12.2013,  Asia Kula

@Marek

popatrz na ilość wersji wiersza, wprowadzanych zmian. trochę się z nim morduję, ale to jeden z tych, z których jestem i tak bardziej zadowolona. :)
04.12.2013,  marakuja

My rating

My rating:  
04.12.2013,  A.L.

@

OK. Poczekam
:-)

@Marek

może jak trochę sobie poleży to dojrzeje do zmiany :)
04.12.2013,  marakuja

Moja ocena

Anno, jest kilka fajnych grzybków w tym wielkim garze barszczu.
Może inna forma zapisu będzie lapsza.? Plus jakieś odrzuty.
My rating: