Uważaj tłumaczę

5.0/5 | 3


Stałeś się niebezpieczny,
bo sprawiłeś, że staję się zależna od ciebie.
Wznoszę przenikliwy krzyk
a on odbija się od skał
z echem wracają do mnie rozpaczliwe sylaby.
Stoję pośrodku i w oczach mijają mi rozmazane krzywe.
Czy możliwa jest między nami dodatnia parabola,
z punktem wspólnym, do którego oboje dążymy?
Przestraszyłeś wiatr…
Wiatr chociaż czuję.
Nieuchwytny ze zdolnością obezwładnienia mnie
w dowolnej chwili.
Nie wiem już, czy to wina twojej siły, czy mojej uległości.
Dajesz mi słodkie złudzenia,
którym nie sposób się oprzeć.
Czarujesz, prowokujesz i zdobywasz
moje zmysły
i przeróżne fantazje.
Witasz mnie obsypując płatkami mojego ulubionego kwiatu.
Patrzę ci wtedy w oczy
i nie umiem odczytać…
Ale nie waham się.
Łapię te płatki na dłoń i przesyłam ci je moim powietrzem.
Nagle wracamy do przytomności,
ale nie wybudzamy się z błogości.
Bierzesz mnie w samej koszuli i wynosisz na taras.
Tam wtórujemy się w szczerych wyznaniach
i to my witamy słońce.
Czemu ulubiłeś sobie tak tą nocą, w której cię nie widzę?
Przecież chciałbyś naszego wspólnego...
Nie oduczę się ciebie tylko będę cię uczyć siebie.
Uważaj, tłumaczę.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

ach....

czy możliwa jest ta dodatnia parabola....

My rating

My rating: