Po nocy dzień
Gdy co dzień chandra trwa aż do wieczora
jak lepkie błoto wiąże twoje kroki
i każdej nocy sen przerywa zmora
szare maszkary wypełzają z mroku
gdy usiłujesz pamiętać że praca
na chleb i wiersz
nie w gówno się obraca
To wina ciężka jak beton
wali się na ciebie od wezgłowia
i centymetr po centymetrze wyżyma
z ciebie wiarę
i wiarę
Myśl
otamowana
płotem
beznadziei
szuka jakiejś szczeliny
którą można uciec
i opuścić to ścierwo
co gnije w pościeli
i zostawić ten padół
odżegnać od ludzi
Lecz tu
w miejscu umownie nazywanym wschodem
pierwsza nadzieja przyszłego rozbrzasku
nie czujesz smrodu całunów zwątpienia
nie słyszysz wrzasku lecących demonów
jak ślepiec głowę podniósłszy do góry
skórą nie wzrokiem podążasz za słońcem
i tylko nie wiesz czy przez drzwi prostokąt
wejdzie Wenera czy Bóg Wszechmogący
jak lepkie błoto wiąże twoje kroki
i każdej nocy sen przerywa zmora
szare maszkary wypełzają z mroku
gdy usiłujesz pamiętać że praca
na chleb i wiersz
nie w gówno się obraca
To wina ciężka jak beton
wali się na ciebie od wezgłowia
i centymetr po centymetrze wyżyma
z ciebie wiarę
i wiarę
Myśl
otamowana
płotem
beznadziei
szuka jakiejś szczeliny
którą można uciec
i opuścić to ścierwo
co gnije w pościeli
i zostawić ten padół
odżegnać od ludzi
Lecz tu
w miejscu umownie nazywanym wschodem
pierwsza nadzieja przyszłego rozbrzasku
nie czujesz smrodu całunów zwątpienia
nie słyszysz wrzasku lecących demonów
jak ślepiec głowę podniósłszy do góry
skórą nie wzrokiem podążasz za słońcem
i tylko nie wiesz czy przez drzwi prostokąt
wejdzie Wenera czy Bóg Wszechmogący
My rating
ślepiec
nie podnosi głowy do góryMy rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating