Ach....

author:  Ula eM
5.0/5 | 4


Zmęczyło mnie udawanie martwej.
Że duch martwy, nie ciało.
Ciało żyje, złośliwie się nie poddając.
Widać cierpienia było za mało.

I tak przywykło do swojej mimikry,
w troskach codziennych unużane,
że gdzież mu tam do modlitwy,
gdzieś hen ogrody różane.

Przebiegle schwyciłam Pana Boga za nogi,
przecież mnie nie porzuci.
Wróciłam dzieckiem, choć ze starą duszą,
znów zamieszkałam wśród ludzi.

Obciążona swoim pokutnym worem,
uzbieraną mądrością życiową,
chciałam zaniknąć już, z jesienią,
żadnych wzruszeń, żadnej drogi nowej.

Ale się nie wykręcę, chwytając bożą szatę.
Jesteś świecie nieprosty,
nie złotowłosy, złotooki, lniany,
lecz cały połamany, same guzy, zrosty.

Muszę zejść z jesiennego trawnika
wprost w ramiona cyklonu.
Chciałaś żyć, więc żyj duszo
i nie skarż się już więcej, nikomu.

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: