Preludia czerwcowe | version: 9.06.2019 16:49

author: befana_di_campi
5.0/5 | 7


I

Wcale nie musiało lato
wiosny drzwi otwierać
Były już dawno otwarte

na żywą zieleń. Na złotawo
ogorzałą sianem pachnącą. Podciętą
(niczym żyły) - trawą

Z twarzą do wiatru
wystawione. Moczy - jak stopy -
cienie na głowach stojące

W wodotrysków basenach płowych.
W niebieskich odblaskach wody.
W przestrzeniach migocących

II

Zdało się - bezpowrotnie
zaginął pogórza krajobraz
imitacją miasta przegnany

Lecz nie dała się - zieleń
wygryźć ani przesłonić - brzemienny
upałem (niezapominajkowy) firmament

Sauną poci się ziele i w biegu
dokwitają tawuły za drzew
parawanem (nie do końca) schowane

A czerwiec - słodki jak zawsze - pachnie
leśnym storczykiem białym. I Czarnym
kwiatem paproci - wodą Chanel No 19

rate


Poem versions

 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
09.06.2019,  Edyta Jach

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
09.06.2019,  Ula eM

My rating

My rating:  
09.06.2019,  Maciej Misiu

AmericanالعربيةAustralianCanadianČeskýDeutschEnglishEspañolEestiFrançaisΕλληνικάIcelandicעבריعراقيItalianoIrishCatalà한국의NederlandsNew ZealandNorskPolskiPortuguêsPусскийSlovenskiScotsSouth AfricaSuomiYкраїнський
English