Parszywym luksusem | version: 4.01.2013 17:01
Za wiele nie osiągniemy.
Złudzeni parszywym luksusem.
Chodź, więc może skłammy, że w tym świecie żyje się nam cudownie.
Potrafilibyśmy na tyle wypaczyć nasze wartości?
Uczciwi, zawsze z wyraźnymi źrenicami
wepchnięci wśród tych,
co sprzedali sumienie a w zamian za nie kupili czyjeś usługi.
Materialnie mieć wszystko a być moralnym bankrutem.
Używać i wyzyskiwać.
Ale ja nie potrafiłabym Ci odmówić w głodzie i pragnieniu.
Cofać się nie panując już nad swoją fizjologią.
Dopuszczać się w oczach innych strachu.
Żyć z nieobliczalnymi swoimi reakcjami.
A Ty oddasz mi kilku monetowy dług.
Nie być w stanie już stwarzać przyzwoitych pozorów.
Zło w swych limuzynach przywozi ich do willi.
Wysiadając otwierają paszcze i wydobywają z siebie ryk w stronę nieba.
Pokazują czerwone kły i podtrzymują łapami puszyste ogony.
Pełzają do drzwi, które otwiera im ich późniejsze główne danie.
Tutaj bez kaftanów i knebli mogą się poruszać,
w dodatku dostaną za to niebotyczne wynagrodzenie.
Potem robią z niego latawce,
a my przeliczamy je co dnia i z namysłem wydajemy każdą monetę.
Nie patrząc w chmury, lecz na swoje ręce i bliskich buzie.
Śmiejemy się z walki z wiatrakami,
a sami biegamy bojowo po łące uzbrojeni w dmuchawce.
Złudzeni parszywym luksusem.
Chodź, więc może skłammy, że w tym świecie żyje się nam cudownie.
Potrafilibyśmy na tyle wypaczyć nasze wartości?
Uczciwi, zawsze z wyraźnymi źrenicami
wepchnięci wśród tych,
co sprzedali sumienie a w zamian za nie kupili czyjeś usługi.
Materialnie mieć wszystko a być moralnym bankrutem.
Używać i wyzyskiwać.
Ale ja nie potrafiłabym Ci odmówić w głodzie i pragnieniu.
Cofać się nie panując już nad swoją fizjologią.
Dopuszczać się w oczach innych strachu.
Żyć z nieobliczalnymi swoimi reakcjami.
A Ty oddasz mi kilku monetowy dług.
Nie być w stanie już stwarzać przyzwoitych pozorów.
Zło w swych limuzynach przywozi ich do willi.
Wysiadając otwierają paszcze i wydobywają z siebie ryk w stronę nieba.
Pokazują czerwone kły i podtrzymują łapami puszyste ogony.
Pełzają do drzwi, które otwiera im ich późniejsze główne danie.
Tutaj bez kaftanów i knebli mogą się poruszać,
w dodatku dostaną za to niebotyczne wynagrodzenie.
Potem robią z niego latawce,
a my przeliczamy je co dnia i z namysłem wydajemy każdą monetę.
Nie patrząc w chmury, lecz na swoje ręce i bliskich buzie.
Śmiejemy się z walki z wiatrakami,
a sami biegamy bojowo po łące uzbrojeni w dmuchawce.
Poem versions
- 27.07.2015 00:31
- 25.07.2015 00:22
- 14.07.2015 02:48
- 4.01.2013 17:01
My rating
My rating
My rating