Ciepły listopad | wersja: 15.11.2020 10:29
Nie ma tu czarnego rycerza,
choć białą damę widziałam.
Powietrze gęste od westchnień
nagrzewa się powoli,
gdy przychodą do ognia.
Gościny nie odmawiam,
i dobrym słowem poczęstuję
i szarlotką.
Płaskimi promieniami, ukośnie,
słońce rozświetla ściany,
uśmiechają się wtedy
moi goście.
I milczą,
już wszystko powiedzieli,
nie muszą kłamać.
Pojawiają się czasem nowi,
nieznani, tych przepędzam.
Dosyć smutku.
Okna otwarte na przestrzał,
pająki poszły spać,
i szerszenie, i pszczoły,
taka cisza !
choć białą damę widziałam.
Powietrze gęste od westchnień
nagrzewa się powoli,
gdy przychodą do ognia.
Gościny nie odmawiam,
i dobrym słowem poczęstuję
i szarlotką.
Płaskimi promieniami, ukośnie,
słońce rozświetla ściany,
uśmiechają się wtedy
moi goście.
I milczą,
już wszystko powiedzieli,
nie muszą kłamać.
Pojawiają się czasem nowi,
nieznani, tych przepędzam.
Dosyć smutku.
Okna otwarte na przestrzał,
pająki poszły spać,
i szerszenie, i pszczoły,
taka cisza !
Wersje wiersza
- 16.11.2020 00:11
- 15.11.2020 23:54
- 15.11.2020 10:29
- 15.11.2020 10:24
- 15.11.2020 10:22
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena