Kolejne piętro wiary | version: 10.11.2025 23:34
Podarowaliśmy sobie gorsz
na wygnanie
ale tam żądają fortuny
Obsypałem cię prezentami
kiedy noc nie nadchodzi
i dzień nie nastaje
i puszczając oczko jak księżyc
znam cię tylko z jednej strony
tyle lat nie było cię w domu
zbudowanym z chrustu
każda chwila oddala mnie od etiudy
bo w twoje życie
weszło moje życie
Puściliśmy w niepamięć
radary eklektyki fal
zmarszczek mimicznych
lodowcem uderzając
o burtę
spowodujesz tragedię
albo komedię
albo dramat
i choć wiem, że zabrakło nam
oliwy na łańcuchach
na którym trzymaliśmy
żywioły
Gdzie góry, zagaje, gdzie morza wszystkie
tam kontur nicości
i bryła konglomeratu
ubrudziłem swe ręce
grzechem epistoły
umyłem swe ręce
wodą majuskuły
teraz mam czyste dłonie
a priori
Ty
Droga, Najmilsza
nic mnie nie powstrzyma przed
kolejnym wybuchem –
wielki głód odsunął nasze zaślubiny
gdzieś na peryferie
dlatego zagram ci
muzykę kosmosu
niech wola pisania wyprzedzi
niewolę niepisania
kapłani nauczyciele sędziowie artyści
szewcy lekarze referenci
bywało, że milczałem
zbyt długo
ja, nauczyciel i mistrz
chcę byś oddzieliła meandrem sztuki
światło od ciemności
i wyznała mój prawdziwy wiek istnienia
niech rudy miłości jęczą w akcie
pozyskiwania suwerena
na tle zbroi brzeziny
jaką przybrałaś
w naturze
kpiąc z prawdy
i honorując kłamstwo
w naszyjniku z muszlą
Niech zajrzę
niech posłucham
niech uwierzę
bo sprawiłem zawód,
gdy przestałem bawić
grą słów
niech skonam
może nie najlepsze wystawisz
mi świadectwo
ale serce ubogiego
literata
nie zamknie się
przed uboższym
więźniem
bo poznałem góry
od
najniebezpieczniejszej
strony
dedykowany sprawie człowieka
Świecie wieczności
gdybaniem syty
zdradź mi
Swą wielką literę
naucz wiary w kraj
i w matkę ziemię
bo popłynę rwącą rzeką żalu
jachtem (nie)codzienności
po wyspy szczęśliwe
które i tak nieanektowane
przez Platona
będą dialogować
jako światło z cieniem
Otóż płyńmy!
Nasze treny jedwabne,
najlepsze
schadzają się jako narzędzia
w szyku zdania
bezapelacyjnej pewności
Na piętrze jego jest kajuta
a w niej rym dokładny
nie proszę o klamrę
jedynie treść
wystarczy
Dla świętych oczu
jak nam
podległym tylko
boskiej chwale
na wygnanie
ale tam żądają fortuny
Obsypałem cię prezentami
kiedy noc nie nadchodzi
i dzień nie nastaje
i puszczając oczko jak księżyc
znam cię tylko z jednej strony
tyle lat nie było cię w domu
zbudowanym z chrustu
każda chwila oddala mnie od etiudy
bo w twoje życie
weszło moje życie
Puściliśmy w niepamięć
radary eklektyki fal
zmarszczek mimicznych
lodowcem uderzając
o burtę
spowodujesz tragedię
albo komedię
albo dramat
i choć wiem, że zabrakło nam
oliwy na łańcuchach
na którym trzymaliśmy
żywioły
Gdzie góry, zagaje, gdzie morza wszystkie
tam kontur nicości
i bryła konglomeratu
ubrudziłem swe ręce
grzechem epistoły
umyłem swe ręce
wodą majuskuły
teraz mam czyste dłonie
a priori
Ty
Droga, Najmilsza
nic mnie nie powstrzyma przed
kolejnym wybuchem –
wielki głód odsunął nasze zaślubiny
gdzieś na peryferie
dlatego zagram ci
muzykę kosmosu
niech wola pisania wyprzedzi
niewolę niepisania
kapłani nauczyciele sędziowie artyści
szewcy lekarze referenci
bywało, że milczałem
zbyt długo
ja, nauczyciel i mistrz
chcę byś oddzieliła meandrem sztuki
światło od ciemności
i wyznała mój prawdziwy wiek istnienia
niech rudy miłości jęczą w akcie
pozyskiwania suwerena
na tle zbroi brzeziny
jaką przybrałaś
w naturze
kpiąc z prawdy
i honorując kłamstwo
w naszyjniku z muszlą
Niech zajrzę
niech posłucham
niech uwierzę
bo sprawiłem zawód,
gdy przestałem bawić
grą słów
niech skonam
może nie najlepsze wystawisz
mi świadectwo
ale serce ubogiego
literata
nie zamknie się
przed uboższym
więźniem
bo poznałem góry
od
najniebezpieczniejszej
strony
dedykowany sprawie człowieka
Świecie wieczności
gdybaniem syty
zdradź mi
Swą wielką literę
naucz wiary w kraj
i w matkę ziemię
bo popłynę rwącą rzeką żalu
jachtem (nie)codzienności
po wyspy szczęśliwe
które i tak nieanektowane
przez Platona
będą dialogować
jako światło z cieniem
Otóż płyńmy!
Nasze treny jedwabne,
najlepsze
schadzają się jako narzędzia
w szyku zdania
bezapelacyjnej pewności
Na piętrze jego jest kajuta
a w niej rym dokładny
nie proszę o klamrę
jedynie treść
wystarczy
Dla świętych oczu
jak nam
podległym tylko
boskiej chwale
Poem versions
- 11.11.2025 02:31
- 10.11.2025 23:34
- 10.11.2025 23:32
- 10.11.2025 23:31
- 10.11.2025 23:26
- 10.11.2025 22:57

My rating
My rating
@ Maksymilian Tchoń
Witaj Drogi Maksymilianie!Skorzystaj na maxa z tych spotkań wielu.
Niech serce nie stygnie a idzie za słowem,
Z Panem Bogiem:)
My rating
My rating
My rating
My rating
@ PIERRE
Witaj Pierre! Dziękuję za komentarz, miło Cię widzieć! :)Moja ocena
Weź ziarnko gorczycy:Nic nie zrobisz sam względem wieczności,
lecz Odwieczna Prawda Ciebie wpisała,
byś ją odkrył mówiąc ,,Bądź ze mną proszę"
Jak Jedno Słowo stworzyło świat cały,
Tak Twoje Tak doda do tej Chwały!
My rating