Bezzmiennie
Nie zamierzam zdobywać szczytów
kiedy nogi zawiodą
Nie odstanę od rąk głodnych dotykania
ust szepczących muzykę kosmosu
muzyką miłości ciał nastawionych na czekanie
Moje oczy widzą, to czego by nie chciały
Moje oczy to zwierciadło duszy
umysł zastanawia się nad nowym ładem
nie zamierzam budzić poniedziałku w środku nocy
to i tak stanie się samo
nie zamierzam tulić do snu niedzieli
bo wiem, że święte pozostanie święte
więc niech się toczy samo
Potrafię być głodnym pasji i porywów miłości
choć chciałbym spaść kroplą potu
uderzając o podłogę
Nie zamierzam obracać ziemi
ani twierdzić, że stworzono mnie
z prochu – odnajdę sens, gdy nasze kości
błąkające po świecie się odnajdą
Wierzę w Boga, jedynie
to jest constans
kiedy nogi zawiodą
Nie odstanę od rąk głodnych dotykania
ust szepczących muzykę kosmosu
muzyką miłości ciał nastawionych na czekanie
Moje oczy widzą, to czego by nie chciały
Moje oczy to zwierciadło duszy
umysł zastanawia się nad nowym ładem
nie zamierzam budzić poniedziałku w środku nocy
to i tak stanie się samo
nie zamierzam tulić do snu niedzieli
bo wiem, że święte pozostanie święte
więc niech się toczy samo
Potrafię być głodnym pasji i porywów miłości
choć chciałbym spaść kroplą potu
uderzając o podłogę
Nie zamierzam obracać ziemi
ani twierdzić, że stworzono mnie
z prochu – odnajdę sens, gdy nasze kości
błąkające po świecie się odnajdą
Wierzę w Boga, jedynie
to jest constans
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena