Wołają ...
W krzywym zwierciadle
niekochana brzydota i porzucone piękno
schizoidalnie miękko wykrzywione.
Schody jakubowe prowadzą donikąd,
ale wciąż można je zobaczyć
i choć zbryzgane krwią
nakładają się na zieleń traw.
A wszystko rozwleczone w jakiejś czerni
której nikt nie rozumie,
bo miesza się z dźwiękiem,
ale serce go nie rozpoznaje,
nic nie znaczy.
Brakuje ciepła dłoni, dotyku,
który tłumaczy świat...
Gdy nagły świt
wyssie biel
i pociągnie smugi koloru, aż staną się jedno,
myśl krzykiem przetnie - leć!!! Powiedz im,
że się już nie spotkamy !
... jak odnaleźć w tłumie,
skoro wszyscy są bezimienni...
niekochana brzydota i porzucone piękno
schizoidalnie miękko wykrzywione.
Schody jakubowe prowadzą donikąd,
ale wciąż można je zobaczyć
i choć zbryzgane krwią
nakładają się na zieleń traw.
A wszystko rozwleczone w jakiejś czerni
której nikt nie rozumie,
bo miesza się z dźwiękiem,
ale serce go nie rozpoznaje,
nic nie znaczy.
Brakuje ciepła dłoni, dotyku,
który tłumaczy świat...
Gdy nagły świt
wyssie biel
i pociągnie smugi koloru, aż staną się jedno,
myśl krzykiem przetnie - leć!!! Powiedz im,
że się już nie spotkamy !
... jak odnaleźć w tłumie,
skoro wszyscy są bezimienni...
Wersje wiersza
- 26.04.2022 20:48
- 26.04.2022 20:44
- 26.04.2022 19:53
- 26.04.2022 19:41
- 26.04.2022 03:02
- 25.04.2022 23:16
- 25.04.2022 22:22
- 25.04.2022 22:21
- 25.04.2022 22:12
- 25.04.2022 21:57
- 25.04.2022 21:57
- 25.04.2022 12:17
- 25.04.2022 11:32
- 25.04.2022 11:29
- 25.04.2022 11:28
- 25.04.2022 11:18
- 25.04.2022 11:10
- 25.04.2022 11:09
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena