ziemia (IV)
noce w kolorze dojrzałej węgierki
dawno przestały być w zasięgu dłoni
pewne rzeczy stały się constans
za naszym wspólnym przyzwoleniem
wbrew zawirowaniom w naszych godzinach
nad morzem teraz zdecydowanie wolę rzeki
wiem przywiązałam się do rozłożystych drzew
w ich cieniu łatwiej mówi się w ciszy
i układa nikomu niepotrzebne wiersze
z zapachem jaśminu smakiem poziomek
zawsze je lubiłam i pasują do zamyśleń
o zachodach słońca w kolorze sepii
jesienią łatwiej jest wracać do było
w kościach zapisane daty budzą niepokój
o kolejne darowane wspólnochwile
drobiazgi nie zaskakują tak jak pytania
nie powodują zatrzymywania myśli w pół
do północy trzymamy czas w dłoniach
na wdechu słuchamy ptaków i plusku wody
dawno przestały być w zasięgu dłoni
pewne rzeczy stały się constans
za naszym wspólnym przyzwoleniem
wbrew zawirowaniom w naszych godzinach
nad morzem teraz zdecydowanie wolę rzeki
wiem przywiązałam się do rozłożystych drzew
w ich cieniu łatwiej mówi się w ciszy
i układa nikomu niepotrzebne wiersze
z zapachem jaśminu smakiem poziomek
zawsze je lubiłam i pasują do zamyśleń
o zachodach słońca w kolorze sepii
jesienią łatwiej jest wracać do było
w kościach zapisane daty budzą niepokój
o kolejne darowane wspólnochwile
drobiazgi nie zaskakują tak jak pytania
nie powodują zatrzymywania myśli w pół
do północy trzymamy czas w dłoniach
na wdechu słuchamy ptaków i plusku wody
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena