Ch. B. i ja - czyli rzecz o lirycznej oniryczności w reżimie sanitarnym

autor:  Przemek Trenk
5.0/5 | 5


Ch. B. i ja - czyli rzecz o lirycznej oniryczności w reżimie sanitarnym

On, poeta, którego umownie określam inicjałami Ch.B.
Przecież chodzi tu tylko o pewien sposób dostrzegania tego, co zdaje się być niewidzialne a nie o samego Ch.B.

Owo dostrzeganie zawsze odbywa się na zasadzie lirycznej oniryczności. A jak on to postrzega, to już zdaje się być kwestią domysłów.

Jestem spokojny o jego szczerość. Dobrowolnie poddaję się rzeczonej oniryczności.

Spotykamy się w wierszach. Dla zachowania reżimu sanitarnego, każdy w swoim. Aby zachować resztki tkwiącego w nas samouwielbienia, stajemy przed lustrem. I tu też Sanepid nakazuje, by każdy przed swoim.

Ch. B. popija whisky w rżniętej szklance. Notatnik z czarnym kotem opiera o kolano. Pogryziony ołówek wkłada do ust na przemian z dogasającym cygarem.

Ja dopijam resztki kawy w filiżance od Villeroy & Boch. Zawsze staram się podkreślać moje poczucie smaku i uwielbienie dla pięknej porcelany.

W trakcie tych seansów, odkładam smartfona, wyłączam laptopa i radio. Obojgu nam wystarcza poezja i wspomniana wcześniej, zawarta w nich liryczna oniryczność.

Nad ranem ja i Ch. B. dostrzeżemy spójność myśli i metafor. Ze względu na reżim sanitarny, każdy z nas we własnym notesie.



 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena: