kotwica (Moja Mała Polska)

autor:  Janusz Pyziński
4.3/5 | 7


dopóki matka stoi przy oknie
wpatrzona w drogę niby w cień lichtarza
z którego płomień przed świętym obrazem
spogląda na mnie by słowa przypomnieć
na chwilę zapomni ostatnią łzę i oset przygarnie
w pewien obszar czasu czytając wzrokiem
łany pszenicy wiem że nie mogę
wrócić tu gdzie sczerniała ikona domu
pachnie jeszcze strzechą i potem

dom czy tylko cztery ściany
pod dachem historii i okiem czereśni
skrzypiące dobre łóżko zaklęte w nocny pejzaż
dopóki ojciec żył twardą ręką trzymał kotwicę
rzuconą w ukojenia przystań i rozdawał ciepło
co pięło się ku skroniom szyfrem do drzwi do nas
drugiego takiego nie spotkam
długo czekałem aż stopnieje śnieg
z wszystkich naszych zim

koryguję niebo do chabrów z dzieciństwa
i na stawie co zawsze udawał morze
buduję most dla nadziei i wiary
po którym przechodzi pustka
drwa narąbane piec napalony
pierzchły ostatnie metafory
i końskich kopyt odległy tętent
na ścieżce co znała wszystkie zdarte kolana

z pustych domów moich sąsiadów
wzbierająca tęsknota wylewa się rzeką
co ją kiedyś zwano matką ścieku mój ciebie pytam
ty wiesz jeszcze żyjesz jeszcze płyniesz obok tamtych lat
wczoraj na moim podwórku zapadła się studnia
żuraw uciekł wiatr porwał gdzieś skrzypienie kół

można kochać do bólu nienawidzić prostacko
lecz jak przejść obok milcząco wracając na miedzę
krótkich portek z dzieciństwa do mieszkania skowronka
co ze słońcem na skróty polnym niebem gnał
nie przytulić do wyki nie osmolić sporyszem
nie krzyczeć
jak się pożegnać ze starym świątkiem gdy tyle mu się
spraw powierzyło jak się modlić żeby wróciło
to co minęło bezpowrotnie

anioł pokory się uśmiechnie potem odejdzie
ty pozostaniesz z tęsknotą która zna tęsknotę
matki co wciąż znakiem krzyża wita kolejny dzień



 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena: