Paradoks

autor:  Radosław Bicz
5.0/5 | 6


W przestrzeni, gdzie każdy oddech

przestaje być tylko momentem–

w końcu to on co chwilę

daje nam nową minutę życia.



To tu cicho rozbrzmiewa sprzeczność:

być i nie być,

zatracając się w bezkresie niepokojów.



Tu, w miejskim gwarze i milczeniu porannych ulic,

stanąłem na granicy znaczeń,

gdzie czas rozpuszcza się w kropelkach deszczu

i każdy krok wydaje się jednocześnie Alfą i Omegą.



Światło neonów miesza się z cieniem marzeń,

ulice stają się labiryntem

bez mapy, bez wskazówek –

tu każdy fragment ciała pamięta

starodawne echo pytań:

kim jesteśmy, skoro sami siebie tracimy?



W tym bezustannym poszukiwaniu sensu,

myśli wirują jak liście w porywistym wietrze

i choć pragniemy uchwycić to, co ulotne,

wszystko pozostaje nieuchwytne

jak sen, który budzi Nas po to,

by rozpaść się gdy go dotkniemy umysłem.



Współczesna egzystencja

to zbiór niespójnych obrazów –

fragmenty codzienności, zapisane

na ścianach opuszczonych budynków,

na papierze, który już dawno się rozmył,

a jednak każdy z nich krzyczy…

-kiedyś byłem ważny!-



I tak, patrząc w lustro przeszłości i przyszłości,

dostrzegam odbicie

człowieka, który zgubił drogę

między słowami,

między oddechami,

między prawdą a mitem,

pragnącego odnaleźć siebie

wśród niedopowiedzeń

i nieskończonych możliwości

bycia i niemożności istnienia…



Mam trzydzieści siedem lat,

a w głowie mętlik nastolatka…



 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena: