Paradoks
W przestrzeni, gdzie każdy oddech
przestaje być tylko momentem–
w końcu to on co chwilę
daje nam nową minutę życia.
To tu cicho rozbrzmiewa sprzeczność:
być i nie być,
zatracając się w bezkresie niepokojów.
Tu, w miejskim gwarze i milczeniu porannych ulic,
stanąłem na granicy znaczeń,
gdzie czas rozpuszcza się w kropelkach deszczu
i każdy krok wydaje się jednocześnie Alfą i Omegą.
Światło neonów miesza się z cieniem marzeń,
ulice stają się labiryntem
bez mapy, bez wskazówek –
tu każdy fragment ciała pamięta
starodawne echo pytań:
kim jesteśmy, skoro sami siebie tracimy?
W tym bezustannym poszukiwaniu sensu,
myśli wirują jak liście w porywistym wietrze
i choć pragniemy uchwycić to, co ulotne,
wszystko pozostaje nieuchwytne
jak sen, który budzi Nas po to,
by rozpaść się gdy go dotkniemy umysłem.
Współczesna egzystencja
to zbiór niespójnych obrazów –
fragmenty codzienności, zapisane
na ścianach opuszczonych budynków,
na papierze, który już dawno się rozmył,
a jednak każdy z nich krzyczy…
-kiedyś byłem ważny!-
I tak, patrząc w lustro przeszłości i przyszłości,
dostrzegam odbicie
człowieka, który zgubił drogę
między słowami,
między oddechami,
między prawdą a mitem,
pragnącego odnaleźć siebie
wśród niedopowiedzeń
i nieskończonych możliwości
bycia i niemożności istnienia…
Mam trzydzieści siedem lat,
a w głowie mętlik nastolatka…
przestaje być tylko momentem–
w końcu to on co chwilę
daje nam nową minutę życia.
To tu cicho rozbrzmiewa sprzeczność:
być i nie być,
zatracając się w bezkresie niepokojów.
Tu, w miejskim gwarze i milczeniu porannych ulic,
stanąłem na granicy znaczeń,
gdzie czas rozpuszcza się w kropelkach deszczu
i każdy krok wydaje się jednocześnie Alfą i Omegą.
Światło neonów miesza się z cieniem marzeń,
ulice stają się labiryntem
bez mapy, bez wskazówek –
tu każdy fragment ciała pamięta
starodawne echo pytań:
kim jesteśmy, skoro sami siebie tracimy?
W tym bezustannym poszukiwaniu sensu,
myśli wirują jak liście w porywistym wietrze
i choć pragniemy uchwycić to, co ulotne,
wszystko pozostaje nieuchwytne
jak sen, który budzi Nas po to,
by rozpaść się gdy go dotkniemy umysłem.
Współczesna egzystencja
to zbiór niespójnych obrazów –
fragmenty codzienności, zapisane
na ścianach opuszczonych budynków,
na papierze, który już dawno się rozmył,
a jednak każdy z nich krzyczy…
-kiedyś byłem ważny!-
I tak, patrząc w lustro przeszłości i przyszłości,
dostrzegam odbicie
człowieka, który zgubił drogę
między słowami,
między oddechami,
między prawdą a mitem,
pragnącego odnaleźć siebie
wśród niedopowiedzeń
i nieskończonych możliwości
bycia i niemożności istnienia…
Mam trzydzieści siedem lat,
a w głowie mętlik nastolatka…
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena