Okno

autor:  Przemek Trenk
5.0/5 | 5


Gdy przyszła niezapowiedziana, nieoczekiwanie zaskoczyła drogowców. Znów zabrakło piachu i soli. Sól możnaby ewentualnie zebrać w profuzji oka. Ale czy to wystarczy?

Na wpół zdechła mucha ledwo trzyma się szyby. A gdyby tak zrobić eksperyment? Powyrywać po kolei odnóża? A gdy zostanie ostatnie, kazać musze dreptać mimo wszystko?

Jaki byłby zapis w notesie obserwatora?
...po wyrwaniu szóstej nóżki mucha ogłuchła! I cóż z tego, że w oknie świeżo uprane firany jak mucha trzyma się na nim dzięki brudowi, który ma w sobie.

Przez to właśnie okno, obserwuję wszystkie ptaki Nemrodu. Zagęszcza się smutek połowy stycznia roku pańskiego 2025. Występuję z brzegów pamięci o Niej. O tej co była, jest i będzie.

W jasności Gwiazdy Polarnej drżą moje myśli i uczucia. Kąsają mnie niczym pluskwy, uprzykrzają życie rzekomo jak w Madrycie. Nie odchodzę od okna. Obserwuję Starlinki. Kolejki po nieboskłonie.

Mimo, że okno zamknięte, ja jestem otwarty na oścież. Pozwalam nocy penetrować moją przysadkę mózgową.
Daremność tej chwili, jej nienaturalny półmrok, obleka moje doznania w dziecinne lęki. A jeśli mam potwora pod łóżkiem? Tato...! Przyjdź i zabij go!

Nie odejdę od okna. Założyłem się z Bogiem, kto prędzej umrze. Ja, noc, czy mucha?



 
KOMENTARZE


Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

Moja ocena

Moja ocena:  

muszę

żałować niestania obok
Moja ocena: