Inni
REPATRIANTKA
Wspominkowo ...
Temu się powiodło
i temu,
tamtemu też.
Gdybym była córką naczelnika stacji
mandżurskiej kolei,
pod chińską parasolką opwiadałabym ploteczki
pijąc chińską herbatę z chińskiej porcelany,
a chiński sługa ugięty w pas
każdej sekudny gotów
służyć.
Jak przyjemnie czuć się panienką na wydaniu,
mając nawet jakiegoś męża i córkę ze skłonnością do tycia.
A niechby i los brutalnie rzucił
do małego domku w małym miasteczku,
to parasolkę z Chin zawsze da się sprowadzić.
Och, i patrzeć z góry
na ciekawskie dzieci zza płotu,
namiastkę biedoty.
Komuna minie, minie, zawsze wszystko mija,
a wnuki będą wspominać
repatriantkę w słomkowym kapeluszu pod chińską parasolką
w żółtej sukience w kwiaty
i dłoniach ukrytych w krótkich koronkowych
rękawiczkach
każdego popołudnia, szczególnie w niedzielę
i czwartki, gdy przychodziły miłe panie na ploteczki
z mandżurską babcią,
córką naczelnika stacji.
Ale nie byłam.
Na szczęście.
Wiodłabym mdłe życie
pocieszając się pogardą dla hołoty.
Takie długie i mdłe jak opis
jego szczęśliwego trwania.
(Zapomniałabym
o miłości do złotych georginii,
koniecznie w płóciennym fartuchu a la Van Gogh)
Takie tam wspominki....
Wspominkowo ...
Temu się powiodło
i temu,
tamtemu też.
Gdybym była córką naczelnika stacji
mandżurskiej kolei,
pod chińską parasolką opwiadałabym ploteczki
pijąc chińską herbatę z chińskiej porcelany,
a chiński sługa ugięty w pas
każdej sekudny gotów
służyć.
Jak przyjemnie czuć się panienką na wydaniu,
mając nawet jakiegoś męża i córkę ze skłonnością do tycia.
A niechby i los brutalnie rzucił
do małego domku w małym miasteczku,
to parasolkę z Chin zawsze da się sprowadzić.
Och, i patrzeć z góry
na ciekawskie dzieci zza płotu,
namiastkę biedoty.
Komuna minie, minie, zawsze wszystko mija,
a wnuki będą wspominać
repatriantkę w słomkowym kapeluszu pod chińską parasolką
w żółtej sukience w kwiaty
i dłoniach ukrytych w krótkich koronkowych
rękawiczkach
każdego popołudnia, szczególnie w niedzielę
i czwartki, gdy przychodziły miłe panie na ploteczki
z mandżurską babcią,
córką naczelnika stacji.
Ale nie byłam.
Na szczęście.
Wiodłabym mdłe życie
pocieszając się pogardą dla hołoty.
Takie długie i mdłe jak opis
jego szczęśliwego trwania.
(Zapomniałabym
o miłości do złotych georginii,
koniecznie w płóciennym fartuchu a la Van Gogh)
Takie tam wspominki....
Wersje wiersza
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena