Angielskie wyjście
Rozwarło się morze – udręczone rysy zdobyte
twej twarzy przeszedłem przez ramy draperii nie mając
przepustki, ni biuletynu z produktem krajowym brutto
Idę w stronę odkupioną cyniczne nuty na pięciu linach
westchnienia Grają salwę Ostatniego Pożegnania, ktoś
z należytą czcią poprawia krawat
Udaję wyższej godności szloch, którego nie było,
w formie bardziej pojemnej – zmęczenie bytu Ty jesteś
jak zdrowie, ale ja nie znam poety sukcesu, zaś
zdałem raport z wieczności nieuchronnej tiary –
odczytuję ostatnią regułę, kości zostały rzucone
Zaczynając krztusić się nieskończonością,
to postscriptum mej nocy, w mocy twórczej i sprawczej sile
sens zespolony w Ti Amogłosce Chaotyczni przyjaciele
porządku słowa – salutować wam będą czynszem za dobro
kropki z której żyję? To jak rój pszczół w ulu koncentracja
mych prywatnych sil zbrojnych ze słodkiego, miłego życia
Nokaut niebyłej czeremchy buduję zaczynając od dymu
z komina Realne waśnie z dworu nie pada deszcz jesienny,
a małżonkowie zgodni co do jednego: ranne zorze
kolekcjonują czar nagiego wierchu (widziałem, widziałem)
przenikające się z końca do końca etiudy rewolucyjne,
na którym zawsze ustawiczne odrodzenie owoców
– zakosztuj na którejś gałązce jest twoje wyczekane
spełnienie
Dla ciebie pustynie, góry, zagaje i morza wszystkie
twej twarzy przeszedłem przez ramy draperii nie mając
przepustki, ni biuletynu z produktem krajowym brutto
Idę w stronę odkupioną cyniczne nuty na pięciu linach
westchnienia Grają salwę Ostatniego Pożegnania, ktoś
z należytą czcią poprawia krawat
Udaję wyższej godności szloch, którego nie było,
w formie bardziej pojemnej – zmęczenie bytu Ty jesteś
jak zdrowie, ale ja nie znam poety sukcesu, zaś
zdałem raport z wieczności nieuchronnej tiary –
odczytuję ostatnią regułę, kości zostały rzucone
Zaczynając krztusić się nieskończonością,
to postscriptum mej nocy, w mocy twórczej i sprawczej sile
sens zespolony w Ti Amogłosce Chaotyczni przyjaciele
porządku słowa – salutować wam będą czynszem za dobro
kropki z której żyję? To jak rój pszczół w ulu koncentracja
mych prywatnych sil zbrojnych ze słodkiego, miłego życia
Nokaut niebyłej czeremchy buduję zaczynając od dymu
z komina Realne waśnie z dworu nie pada deszcz jesienny,
a małżonkowie zgodni co do jednego: ranne zorze
kolekcjonują czar nagiego wierchu (widziałem, widziałem)
przenikające się z końca do końca etiudy rewolucyjne,
na którym zawsze ustawiczne odrodzenie owoców
– zakosztuj na którejś gałązce jest twoje wyczekane
spełnienie
Dla ciebie pustynie, góry, zagaje i morza wszystkie
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena
Moja ocena