Pola Eizejskie
Wyrosły, jak trzeba —
a dziś mi potrzeba,
oddechu z paproci i ciszy powietrza,
gdy złość w sercu wzbiera jak mgła.
W lesie pozbieram paprocie,
jedna już strzeże mojego ogrodu —
tęcza się wplata w jej liście,
kolorów dotyka łagodnie.
Przytulę je — ogrody też chcą miłości.
Palmaria , zdobycz jak senna roślina,
rodzi się cicho jak runo grzybów,
po deszczu, który pamięta niebo.
Biorę grzybka i igłę,
zszywam nimi pola eligejskie, w myślach,
jakby świat był tkaniną,
którą można naprawić spokojem dłoni.
a dziś mi potrzeba,
oddechu z paproci i ciszy powietrza,
gdy złość w sercu wzbiera jak mgła.
W lesie pozbieram paprocie,
jedna już strzeże mojego ogrodu —
tęcza się wplata w jej liście,
kolorów dotyka łagodnie.
Przytulę je — ogrody też chcą miłości.
Palmaria , zdobycz jak senna roślina,
rodzi się cicho jak runo grzybów,
po deszczu, który pamięta niebo.
Biorę grzybka i igłę,
zszywam nimi pola eligejskie, w myślach,
jakby świat był tkaniną,
którą można naprawić spokojem dłoni.

My rating
My rating
My rating
Jestem zachwycona.
Odkrywam Pani poezję. Ten wiersz jest subtelny i ciepły, niesamowicie delikatny.My rating