Bierzcie i jedzcie ze mnie wszyscy
Jakże ja jestem wdzięczny, że osądzono mnie
tak łagodnie. Chociaż kara jest nieadekwatna do popełnionego przeze mnie czynu.
Siedzę w celi gdzie wybrzuszone ściany i okna spuchnięte solą ścieśniają się odbierając mi tlen, który mi pozostał.
Układam się w embrion na dłoni strażnika. Jest między nami dziwna więź. Więź która rezonuje w nas niepewnością.
Jest przedłużeniem naszych kręgosłupów moralnych. Zwątpienie pragnie mnie zmiażdżyć gdy codziennie wracam nago z konfesjonału.
Zmniejsza się między nami odległość podłogi od stropu. Strażnik twierdzi, że mogę doczołgać się do wczoraj gdy jutro niepewne.
Bierzcie i jedzcie ze mnie wszyscy. To przecież takie proste. Kelner przynosi menu. Polecam grzech pierwszy.
Strażnik wyszedł zostawiając mnie w celi, której podłoga pachnie pleśnią. Zasypiam snem płytkim i nadłamanym, który nie chce się rozpuszczać.
We mnie żadnych rozwarstwień, okazji do beznadziejnych tęsknot, tylko oczekiwanie na
strącenie w beznadziejność tej sytuacji.
Kiedy podłoga nie uśmierza już bólu, ściany nie tłumią krzyku, lepiej pogodzić się z myślą o przemijaniu.
Piszę list do...
Nikłe światło łuszczy się z oczu. Z sufitu sfruwa nietoperz - listonosz.
Gdy dostaniesz list, pamiętaj o tym aby nie rozdzierać koperty. Rozklej ją nad parą wodną unoszącą się z czajnika domysłów i zaprzeczeń.
Zapytasz mnie zapewne czy list dojdzie? Otóż nie wiem. Powiadają, że tam gdzie mieszkasz nie ma ludzi, tylko zmurszałe skrzynki pocztowe.
tak łagodnie. Chociaż kara jest nieadekwatna do popełnionego przeze mnie czynu.
Siedzę w celi gdzie wybrzuszone ściany i okna spuchnięte solą ścieśniają się odbierając mi tlen, który mi pozostał.
Układam się w embrion na dłoni strażnika. Jest między nami dziwna więź. Więź która rezonuje w nas niepewnością.
Jest przedłużeniem naszych kręgosłupów moralnych. Zwątpienie pragnie mnie zmiażdżyć gdy codziennie wracam nago z konfesjonału.
Zmniejsza się między nami odległość podłogi od stropu. Strażnik twierdzi, że mogę doczołgać się do wczoraj gdy jutro niepewne.
Bierzcie i jedzcie ze mnie wszyscy. To przecież takie proste. Kelner przynosi menu. Polecam grzech pierwszy.
Strażnik wyszedł zostawiając mnie w celi, której podłoga pachnie pleśnią. Zasypiam snem płytkim i nadłamanym, który nie chce się rozpuszczać.
We mnie żadnych rozwarstwień, okazji do beznadziejnych tęsknot, tylko oczekiwanie na
strącenie w beznadziejność tej sytuacji.
Kiedy podłoga nie uśmierza już bólu, ściany nie tłumią krzyku, lepiej pogodzić się z myślą o przemijaniu.
Piszę list do...
Nikłe światło łuszczy się z oczu. Z sufitu sfruwa nietoperz - listonosz.
Gdy dostaniesz list, pamiętaj o tym aby nie rozdzierać koperty. Rozklej ją nad parą wodną unoszącą się z czajnika domysłów i zaprzeczeń.
Zapytasz mnie zapewne czy list dojdzie? Otóż nie wiem. Powiadają, że tam gdzie mieszkasz nie ma ludzi, tylko zmurszałe skrzynki pocztowe.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating