Bierzcie i jedzcie ze mnie wszyscy

author:  Przemek Trenk
5.0/5 | 7


Jakże ja jestem wdzięczny, że osądzono mnie
tak łagodnie. Chociaż kara jest nieadekwatna do popełnionego przeze mnie czynu.

Siedzę w celi gdzie wybrzuszone ściany i okna spuchnięte solą ścieśniają się odbierając mi tlen, który mi pozostał.

Układam się w embrion na dłoni strażnika. Jest między nami dziwna więź. Więź która rezonuje w nas niepewnością.

Jest przedłużeniem naszych kręgosłupów moralnych. Zwątpienie pragnie mnie zmiażdżyć gdy codziennie wracam nago z konfesjonału.

Zmniejsza się między nami odległość podłogi od stropu. Strażnik twierdzi, że mogę doczołgać się do wczoraj gdy jutro niepewne.

Bierzcie i jedzcie ze mnie wszyscy. To przecież takie proste. Kelner przynosi menu. Polecam grzech pierwszy.

Strażnik wyszedł zostawiając mnie w celi, której podłoga pachnie pleśnią. Zasypiam snem płytkim i nadłamanym, który nie chce się rozpuszczać.

We mnie żadnych rozwarstwień, okazji do beznadziejnych tęsknot, tylko oczekiwanie na
strącenie w beznadziejność tej sytuacji.

Kiedy podłoga nie uśmierza już bólu, ściany nie tłumią krzyku, lepiej pogodzić się z myślą o przemijaniu.

Piszę list do...
Nikłe światło łuszczy się z oczu. Z sufitu sfruwa nietoperz - listonosz.

Gdy dostaniesz list, pamiętaj o tym aby nie rozdzierać koperty. Rozklej ją nad parą wodną unoszącą się z czajnika domysłów i zaprzeczeń.

Zapytasz mnie zapewne czy list dojdzie? Otóż nie wiem. Powiadają, że tam gdzie mieszkasz nie ma ludzi, tylko zmurszałe skrzynki pocztowe.

rate


Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
04.10.2024,  Ewa Fronk

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
04.10.2024,  Ula eM

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

AmericanالعربيةAustralianCanadianČeskýDeutschEnglishEspañolEestiFrançaisΕλληνικάIcelandicעבריعراقيItalianoIrishCatalà한국의NederlandsNew ZealandNorskPolskiPortuguêsPусскийSlovenskiScotsSouth AfricaSuomiYкраїнський
Icelandic