To nie sen...
Gdy odlatuję bez ciebie w chmurach ginę
jak ranny ptak przepadam w drzew szumie
okręt wiary w porcie nadziei stoi na cumie
usta już napoiłem nieśmiertelnym winem
Jedną niewinną duszę jak powiędłą roślinę
chcę uratować od zguby- kto to zrozumie
dzisiaj wśród milczących twarzy w tłumie
twoje skronie ozdabiam z serc wawrzynem
Na Dafne czeka cierpliwie Apollin ukochany
łapię myśli ocalałe niczym kolorowe motyle
na dźwięki cudownej muzyki pójdę w tany
I zaśpiewam jak kocham jeszcze raz i aż tyle
wychodzę z cienia i patrzę na wygojone rany
bo nie jesteś snem i nie wracasz już na chwilę
jak ranny ptak przepadam w drzew szumie
okręt wiary w porcie nadziei stoi na cumie
usta już napoiłem nieśmiertelnym winem
Jedną niewinną duszę jak powiędłą roślinę
chcę uratować od zguby- kto to zrozumie
dzisiaj wśród milczących twarzy w tłumie
twoje skronie ozdabiam z serc wawrzynem
Na Dafne czeka cierpliwie Apollin ukochany
łapię myśli ocalałe niczym kolorowe motyle
na dźwięki cudownej muzyki pójdę w tany
I zaśpiewam jak kocham jeszcze raz i aż tyle
wychodzę z cienia i patrzę na wygojone rany
bo nie jesteś snem i nie wracasz już na chwilę
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating