Maria
Maria wypłynęła o brzasku
wraz ze łzą matki
a lato było piękne
nie chciała wsiąknąć w ziemię
czepiła się soczystych traw
i bujnej wyobraźni
wiła się strumykiem
przez las
rąk i głosów
wsłuchuj się w siebie
powtarzała jak litanię
przesuwając w palcach kamyki
wpadła do rzeki
dwa razy tej samej
może trzy
wodorosty i pstrągi
ślizgały się wokół jej myśli
i ta chłodna niepewność
drzewa pochylające się nad nią
wyciągały ramiona
wiatr poganiał
nienachalnie
może jeszcze będzie morze
pomyślała śmiało
taką ją zapamiętałam
uwierzyła ważkom
białym mewom
i akwarelowym pejzażom
prawda uwiera
gdy zbyt intensywnie
pulsuje w skroniach
teraz pomarszczona
ale rozpogodzona
po wszystkich tych sztormach
i końcach świata
jest oceanem spokojnym
wraz ze łzą matki
a lato było piękne
nie chciała wsiąknąć w ziemię
czepiła się soczystych traw
i bujnej wyobraźni
wiła się strumykiem
przez las
rąk i głosów
wsłuchuj się w siebie
powtarzała jak litanię
przesuwając w palcach kamyki
wpadła do rzeki
dwa razy tej samej
może trzy
wodorosty i pstrągi
ślizgały się wokół jej myśli
i ta chłodna niepewność
drzewa pochylające się nad nią
wyciągały ramiona
wiatr poganiał
nienachalnie
może jeszcze będzie morze
pomyślała śmiało
taką ją zapamiętałam
uwierzyła ważkom
białym mewom
i akwarelowym pejzażom
prawda uwiera
gdy zbyt intensywnie
pulsuje w skroniach
teraz pomarszczona
ale rozpogodzona
po wszystkich tych sztormach
i końcach świata
jest oceanem spokojnym
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating