Strzęp listu miłosnego

author:  Maksymilian Tchoń
5.0/5 | 5


nie z przywileju jaki dał mi wiatr, a z siły słońca
kolęda dla nieobecnych – w kraterze daleko za miastem
nie bój się synku wojny, nawet jeśli wywróżą przyszłość kośćmi do gry
– klęska – czyhać na ukąszenia, w dolinie pięciu stawów
gdy zagrają –
klaskać, z każdej wielkiej rzeczy czynić pospolitą –
wędrować po krainie filozofów?

w roku, w którym nowy trębacz na wieży mariackiej obudzi zenit
w mniemaniu gapiów, ocaleje, czy? wie o tym mgła

cały hejnał, aby ciebie minąć wzrokiem – jak słowo o dziewczynie skaczącej
przez czas, wiem tyle, że kocham rosę jej po-wiek,
mam dowód, że inne rozkosze daje teatr,
że ziemia pragnie skraść czapeczkę papieża i cicho westchnie ziemia
– most nawet swój mając

ale w tej materii – adres znany całemu światu
strzeżony tajemnicą, tak, pragnę ukarania słów, zarazić krwią czystą
tytuł wiersza w jednogłośnym nieodczytaniu łzy,
cienia minionego na ratunek,
zwyciężyłem ze słabością, kiedy miasto witało mnie listem gończym

– obstawiam, że piękno poezji wyprzedzi piękno zrodzone,
a nie stworzone, od kiedy pocieszył mnie kamień i szron ,va banque’:
słowo, obudził mnie Bóg – dając syna w erze strzępów wygnania

z rąk sierpa księżyca



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: