On, ona, oni lub inne zaimki osobowe
I - senne mary i zdechła kukułka
wołają mnie
jakby gdzieś z otchłani
nienakręconych zegarów
grzechy utrwalone w wieczności suumienia
wołają: nie ma konfesjonałów!
grzesz człowieku
grzesz jeszcze i jeszcze?
wyciskaj z siebie poczucie winy
jak sok z cytryn kwaśnych snów
gnieć prześcieradło niespełnionych pragnień
gdzie miłość chwyta się jego brzegu
czas stanął w miejscu
kukułka zdechła z nudów
na tablicy Ouija szukaj odpowiedzi
na wszystkie pytania
II - Klaser ze znaczkami
dziadek przepisał swojemu kotu w testamencie klaser ze znaczkami z całego świata
by pokazać że jeszcze ma coś do powiedzenia
chociaż syn twierdzi że całe życie
był milczkiem
marnotrawny powrócił
by dotknąć wieka trumny
dziś bardziej odważny
przesądy o synowskiej miłości
odrzucił jak polityczne poglądy
teraz śnią mu się wyrzuty sumienia
III - zamiast słów
(forma interpretacji dowolna)
ubrani w niedokończone strofy
z szumnym tytułem
"Witaj w klubie szyderców"
poeci pachnący ucieczką od słów i samych siebie
mają bebechy wypełnione tytułami książek
wizytówki z napisem "Veni - Vidi - Vici"
IV - Kolekcja
ktoś wyniósł książki na śmietnik
starannie posegregowane jak w katalogu
posypał je popiołem z pieca
to było zarazem tragiczne i piękne
strach pomyśleć co się z nimi stanie
wyjąłem jedną z nich i otrzepałem
"Dyskurs miłosny"
wtedy wydawało mi się to mało prawdopodobne
na wszelki wielki tworzyłem oczy i otrząsnąłem się z półsnu
a Barthes dokończył dzieła
V - Przyczyna i skutek
nagły przebłysk
bodziec by cokolwiek napisać
a potem podzielić na strofy
skutkiem czego powstaje wiersz
przyczyna zawsze jest ta sama
wstrząs myśli jak ziemi trzęsienie
okraszone niepewnością
pomieszane z infantylnością
VI - Droga
noc jest szarlatanem
szaleństwo tej ostatniej
jest moim bogiem
wieczny głód bliskości
gdy miłość pali i przeżera
to powolna agonia
która zabija mnie od środka
cisza
ona bywa zabójcza
zwłaszcza o piątej nad ranem
gdy szukam zapalniczki
by przypalić cygaro
przerażający
przeżerający spokój
zaglądający przez dziurkę od klucza
przybierający postać
czarnego kruka
tylko nie zapomnij
przyprawić literatury
odrobiną chilli
nie zapomnij o tych
co z butami brudnymi od gówna
próbują okryć się twoim słowem
ani o tych kurwach
co sprzedają się za Obola
byle tylko dostąpić zbawienia
zejdź na dno DNA
stocz się
tam uzyskasz odpowiedzi
a potem wynurz się wolny
innej drogi nie ma
i nigdy nie było
VII - retrospekcje z obłąkaniem w głębi prześwietlonej kliszy
(arena, może scena)
zwymiotował mnie clown po niezbyt śmiesznym występie
wyrecytował mnie aktor na spalonej scenie
fotograf prześwietlił kliszę
cyrk na tle wciąż niezaścielonego łóżka
na dnie żarówki ćmy szukają wyjścia
znowu z pióra kapie atrament
najstarszy alkohol świata
(toksyny)
robią mi zastrzyki z obojętności
moja choroba dotyka twoją
nie ma szczepionki na dotyk
przez salę przebiega samotność
w kącie siedzi chory na miłość
buduje kościół
tworzy religię
nasze wyznanie podtrzymują światłowody
(antybiotyk)
spójrz jak szybko wydorośleliśmy
nie musimy w skarbonkach zasuszać liści
pod poduszkę chować złapane biedronki
przeszliśmy stadium imago
chociaż nie wyrosły nam skrzydła
nasze serca to pancerzyki chitynowe
a każda kropka znaczy wspólny rok
VIII - Zależność między jajkiem a gołębiem
pióro w mojej dłoni
pęka jak kruche szkło
wiersz
wers bez wyrazu
bez twarzy
ścięgien
napiętych mięśni
tłusta strofa
nie angażuje się w dyskusje
na temat teorii literatury
nie rozlicza tych co przede mną
boga chwytali za nogi
strofa i nagle…
trzask łamanej gałęzi
runo wciąż suche
miliony igieł pod skórą
spękane usta
wody!
co mam zrobić z tym wierszem?
przecież nie wymienię go na srebrniki
nie nadstawię gęby krytykom
okna…
oni wciąż w nich stoją
rozpościerają ramiona
jakby czekali na cud
wywróceni na lewą stronę skóry
na oparciach krzeseł
kaftany z waty szkalnej
wiersz...
jak jajko we wrzątku
pęka słowami
białe gołębie…
może ten wiersz zatrzyma je w locie?
IX - Aktor
ku karierze droga bywa wyboista
Trenku – w świetle kamery zawsze na drugim planie
nie dla niego gale Oscarowe
Złote Lwy i Palmy
Trenku
kiedy zaczynał grać
emablował ekspresją
jak DeNiro
Hoffman
i pomyśleć że Spielberg wolał
zatrudnić Neeson’a
a przecież byłem gotów zagrać Schindlera
wołają mnie
jakby gdzieś z otchłani
nienakręconych zegarów
grzechy utrwalone w wieczności suumienia
wołają: nie ma konfesjonałów!
grzesz człowieku
grzesz jeszcze i jeszcze?
wyciskaj z siebie poczucie winy
jak sok z cytryn kwaśnych snów
gnieć prześcieradło niespełnionych pragnień
gdzie miłość chwyta się jego brzegu
czas stanął w miejscu
kukułka zdechła z nudów
na tablicy Ouija szukaj odpowiedzi
na wszystkie pytania
II - Klaser ze znaczkami
dziadek przepisał swojemu kotu w testamencie klaser ze znaczkami z całego świata
by pokazać że jeszcze ma coś do powiedzenia
chociaż syn twierdzi że całe życie
był milczkiem
marnotrawny powrócił
by dotknąć wieka trumny
dziś bardziej odważny
przesądy o synowskiej miłości
odrzucił jak polityczne poglądy
teraz śnią mu się wyrzuty sumienia
III - zamiast słów
(forma interpretacji dowolna)
ubrani w niedokończone strofy
z szumnym tytułem
"Witaj w klubie szyderców"
poeci pachnący ucieczką od słów i samych siebie
mają bebechy wypełnione tytułami książek
wizytówki z napisem "Veni - Vidi - Vici"
IV - Kolekcja
ktoś wyniósł książki na śmietnik
starannie posegregowane jak w katalogu
posypał je popiołem z pieca
to było zarazem tragiczne i piękne
strach pomyśleć co się z nimi stanie
wyjąłem jedną z nich i otrzepałem
"Dyskurs miłosny"
wtedy wydawało mi się to mało prawdopodobne
na wszelki wielki tworzyłem oczy i otrząsnąłem się z półsnu
a Barthes dokończył dzieła
V - Przyczyna i skutek
nagły przebłysk
bodziec by cokolwiek napisać
a potem podzielić na strofy
skutkiem czego powstaje wiersz
przyczyna zawsze jest ta sama
wstrząs myśli jak ziemi trzęsienie
okraszone niepewnością
pomieszane z infantylnością
VI - Droga
noc jest szarlatanem
szaleństwo tej ostatniej
jest moim bogiem
wieczny głód bliskości
gdy miłość pali i przeżera
to powolna agonia
która zabija mnie od środka
cisza
ona bywa zabójcza
zwłaszcza o piątej nad ranem
gdy szukam zapalniczki
by przypalić cygaro
przerażający
przeżerający spokój
zaglądający przez dziurkę od klucza
przybierający postać
czarnego kruka
tylko nie zapomnij
przyprawić literatury
odrobiną chilli
nie zapomnij o tych
co z butami brudnymi od gówna
próbują okryć się twoim słowem
ani o tych kurwach
co sprzedają się za Obola
byle tylko dostąpić zbawienia
zejdź na dno DNA
stocz się
tam uzyskasz odpowiedzi
a potem wynurz się wolny
innej drogi nie ma
i nigdy nie było
VII - retrospekcje z obłąkaniem w głębi prześwietlonej kliszy
(arena, może scena)
zwymiotował mnie clown po niezbyt śmiesznym występie
wyrecytował mnie aktor na spalonej scenie
fotograf prześwietlił kliszę
cyrk na tle wciąż niezaścielonego łóżka
na dnie żarówki ćmy szukają wyjścia
znowu z pióra kapie atrament
najstarszy alkohol świata
(toksyny)
robią mi zastrzyki z obojętności
moja choroba dotyka twoją
nie ma szczepionki na dotyk
przez salę przebiega samotność
w kącie siedzi chory na miłość
buduje kościół
tworzy religię
nasze wyznanie podtrzymują światłowody
(antybiotyk)
spójrz jak szybko wydorośleliśmy
nie musimy w skarbonkach zasuszać liści
pod poduszkę chować złapane biedronki
przeszliśmy stadium imago
chociaż nie wyrosły nam skrzydła
nasze serca to pancerzyki chitynowe
a każda kropka znaczy wspólny rok
VIII - Zależność między jajkiem a gołębiem
pióro w mojej dłoni
pęka jak kruche szkło
wiersz
wers bez wyrazu
bez twarzy
ścięgien
napiętych mięśni
tłusta strofa
nie angażuje się w dyskusje
na temat teorii literatury
nie rozlicza tych co przede mną
boga chwytali za nogi
strofa i nagle…
trzask łamanej gałęzi
runo wciąż suche
miliony igieł pod skórą
spękane usta
wody!
co mam zrobić z tym wierszem?
przecież nie wymienię go na srebrniki
nie nadstawię gęby krytykom
okna…
oni wciąż w nich stoją
rozpościerają ramiona
jakby czekali na cud
wywróceni na lewą stronę skóry
na oparciach krzeseł
kaftany z waty szkalnej
wiersz...
jak jajko we wrzątku
pęka słowami
białe gołębie…
może ten wiersz zatrzyma je w locie?
IX - Aktor
ku karierze droga bywa wyboista
Trenku – w świetle kamery zawsze na drugim planie
nie dla niego gale Oscarowe
Złote Lwy i Palmy
Trenku
kiedy zaczynał grać
emablował ekspresją
jak DeNiro
Hoffman
i pomyśleć że Spielberg wolał
zatrudnić Neeson’a
a przecież byłem gotów zagrać Schindlera
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating