Dialog II
Scenka 1
On ( w łazience, przed lustrem, namydlony pianką do golenia):
Zosiu, nie widziałaś mojej maszynki?
Ona (z pokoju):
Co?!
On:
Mojej maszynki!
Ona:
Jakiej maszynki?
On:
Do golenia. Jeszcze przed chwilą była tu, w kubku. Nie widziałaś jej?
Ona:
Widziałam. Ja ją mam.
On ( wychodzi z łazienki, idzie do pokoju):
Ale po co ci moja…? Zośka! To moja ostatnia maszynka!
Ona (przed lustrem na toaletce z uniesionym ramieniem, nie przejmując się wielce):
No to co? Zaraz skończę, to ci oddam.
On (z oburzeniem):
Ale ja się tym golę!
Ona (dalej obojętnie):
A ja co robię, kredki temperuję?
On (powoli zaczyna tracić argumenty):
Ale ja używam jej do twarzy!
Ona:
No przecież kota tym nie golę, tylko paszki. Skończył mi się krem do depilacji, a zapomniałam kupić. Dla ciebie się golę, zobacz jakie gładziutkie. Chciałbyś żebym wyglądała jak Rumcajs?!
On:
Rumcajs miał zarost na twarzy, nie grozi ci to…
Ona:
Albo Hanka – jego żona…
On:
Rumcajs się nie golił, więc Hanka nie zabierała mu maszynki… pewnie opalała się nad denaturatem… he he!
Ona (z oburzeniem, zmieniając pachę):
No wiesz co! Jesteś strasznym sobkiem, zjem ci ta maszynkę!?
On:
Tępi się, a poza tym to niehigieniczne, znowu mi wyskoczą jakieś zajady.
Ona:
Wstrętny jesteś! Zajady po moich paszkach! To prędzej ja dostanę parchów.
On (wzdycha):
Piana mi schnie!
Ona (z uniesioną ręką, podaje mu maszynkę):
To mi pomóż, będzie szybciej!
Nie rozumiem cię, nawet najprymitywniejszy zwierz wszystkim dzieli się z partnerką, a ty żałujesz mi głupiej maszynki. Weźmy takiego pelikana…
On (delikatnie zaczyna golić pachę):
Nie jestem pelikanem!
Ona:
Taki pelikan na przykład przynosi we własnym dziobie ryby swojej pani pelikanowej i nie mówi jej, że to jest niehigieniczne…
On:
Jezu…!
Ona:
Albo taki gibon…
On (popychając wyżej jej ramię):
Nie jestem gibonem!
Ona:
Ale gdybyś był gibonem…
On:
NIE JESTEM GIBONEM!
Ona( spoglądając na efekty jego dzieła):
Gdybyś był gibonem, to pielęgnowałbyś mnie czule codziennie, iskałbyś moje futerko i tylko cieszyłbyś się, że ci pozwalam się dotykać…
On:
Tak, a potem rzucałbym się na ciebie, jak to małpy maja w zwyczaju i gwałcił brutalnie bez pytania, bez pozwolenia i bez gry wstępnej. Zobaczyłabyś czy to takie przyjemne jest… o higienie nie wspominając…
Ona ( wzdycha z rozrzewnieniem)
…
On:
…a potem odwróciłbym się i poszedł zajadać banany.
Ona:
Ty grę wstępną zaczynasz słowami „gotuj się” a kończysz po dwóch minutach pytaniem „już?”, a jak się wszystko skończy to wstajesz i idziesz po chrupki serowo-czosnkowe. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe…
On:
Zosiu!
Ona:
No co?
On:
Pianka mi całkiem wyschła…
Ona: (unosząc jeszcze raz ręce)
No już… zobacz jaka jestem gładziutka teraz. Pocałuj… albo nie… umażesz mnie ta swoją pianką, a to niehigieniczne.
On (wzdychając)
Kocham cię.
Ona:
Ja cię też.
Scenka 2
On:
Kochanie, mogę wziąć sobie troszkę twojego kremu?
Ona:
Tak weź, leży w dolnej szufladzie pod umywalką. Ten w czerwonym pudełeczku.
(po chwili)
On (w przedpokoju, siedzi na podłodze, nuci Carmen):
Ona (wchodzi):
PIOTR! Co ty robisz!?
On (zaskoczony):
Czyszczę sobie buty, wiesz, pasta nam się skończyła, a zaraz mam spotkanie z klientem…
Ona: (kuca, zabiera mu buta, zgarnia resztki kremu z jego dłoni i rozchlapując stara się wcisnąć z powrotem pod wieczko)
Ale moim kremem!?...
On:
No przecież pytałem czy mogę wziąć?
Ona:
Ale do butów? I nie ten. Miałeś wziąć ten w czerwonym pudełku!
On:
A to jakie jest, nie czerwone?
Ona:
Nie, to jest czerwonawe, miałeś wziąć to czerwone i nie dałabym ci go gdybym wiedziała do czego. Ten krem kosztuje dwieście złotych! Co najmniej pięćdziesiąt wywaliłeś do śmieci!
On:
Dwieście złotych?! To ty kupujesz kremy za dwieście złotych? Po cholerę ci takie kremy?
Ona:
Żeby mieć jędrne i kształtne piersi. To jest delikatny krem do delikatnej skóry z „Oray Laboratory” o specjalnej recepturze, wzmacnia tkankę łączną, powodując jej usztywnienie i zwiększając sprężystość… A ty nim buty smarujesz!
On:
Dwieście złotych? Na porost piersi!? Przecież to oszustwo. Naiwność kobieca, robią was w balona tymi kremami, składami, reklamami, najnowszymi recepturami, a założę się, że nie ma tam nic więcej niż garść kaczego łoju z domieszką wody, barwnika i tanich perfum…
Ona:
Nie znasz się, więc się nie odzywaj… a poza tym pastę do butów kupiłam wczoraj..
On:
Tak? A można wiedzieć gdzie jest, bo w pudełku na pasty jej nie ma?
Ona:
Jest w barku, razem z twoją rudą wódką…
On:
jaką rudą wódką?
Ona:
Z whiski...
On:
No popatrz, skąd mogłem przypuszczać, że pasta do butów może być w barku..
Ona:
Jest z całą torbą… gdybyś zapytał – powiedziałabym ci…
On (zakłopotany, ale rozbawiony):
No ale popatrz, buty też są z delikatnej, włoskiej skóry. Jędrne teraz będą. Mam tylko nadzieję, że im nic nie wyrośnie…
Ona:
To nie jest krem na – jak to się wyraziłeś – porost piersi, tylko na jędrność. Ale niech ci wyrośnie, najlepiej w środku na podeszwie, na piecie, żeby upijało i żebyś z każdym krokiem pamiętał ile kremu mi zmarnowałeś!
On:
No przepraszam…
Ona:
No dobrze, nie gniewam się…
On (zaskoczony)
Tak? Już? Nie gniewasz się? Tak bez niczego?
Ona:
No coś ty, w końcu to tylko krem…
On (z ulgą w głosie):
Uff, no to super… wiesz, ja ci go może odkupię, co? A w końcu też jeszcze dużo zostało…
Ona:
A i tak go nie używam w sumie… mam chyba uczulenie, krosty mi jakieś po nim wyskakują… naprawdę nic nie chcę.
On:
No widzisz…
Ona (po chwili):
Wiesz, wczoraj na wyprzedaży widziałam taką super torebkę. Z delikatnej jedwabistej skórki. Mówię ci jaka śliczna i kosztuje tylko trzysta złotych…!
On (wzdycha):
…
Ona:
Kocham, cię…
On:
Ja cię też…
On ( w łazience, przed lustrem, namydlony pianką do golenia):
Zosiu, nie widziałaś mojej maszynki?
Ona (z pokoju):
Co?!
On:
Mojej maszynki!
Ona:
Jakiej maszynki?
On:
Do golenia. Jeszcze przed chwilą była tu, w kubku. Nie widziałaś jej?
Ona:
Widziałam. Ja ją mam.
On ( wychodzi z łazienki, idzie do pokoju):
Ale po co ci moja…? Zośka! To moja ostatnia maszynka!
Ona (przed lustrem na toaletce z uniesionym ramieniem, nie przejmując się wielce):
No to co? Zaraz skończę, to ci oddam.
On (z oburzeniem):
Ale ja się tym golę!
Ona (dalej obojętnie):
A ja co robię, kredki temperuję?
On (powoli zaczyna tracić argumenty):
Ale ja używam jej do twarzy!
Ona:
No przecież kota tym nie golę, tylko paszki. Skończył mi się krem do depilacji, a zapomniałam kupić. Dla ciebie się golę, zobacz jakie gładziutkie. Chciałbyś żebym wyglądała jak Rumcajs?!
On:
Rumcajs miał zarost na twarzy, nie grozi ci to…
Ona:
Albo Hanka – jego żona…
On:
Rumcajs się nie golił, więc Hanka nie zabierała mu maszynki… pewnie opalała się nad denaturatem… he he!
Ona (z oburzeniem, zmieniając pachę):
No wiesz co! Jesteś strasznym sobkiem, zjem ci ta maszynkę!?
On:
Tępi się, a poza tym to niehigieniczne, znowu mi wyskoczą jakieś zajady.
Ona:
Wstrętny jesteś! Zajady po moich paszkach! To prędzej ja dostanę parchów.
On (wzdycha):
Piana mi schnie!
Ona (z uniesioną ręką, podaje mu maszynkę):
To mi pomóż, będzie szybciej!
Nie rozumiem cię, nawet najprymitywniejszy zwierz wszystkim dzieli się z partnerką, a ty żałujesz mi głupiej maszynki. Weźmy takiego pelikana…
On (delikatnie zaczyna golić pachę):
Nie jestem pelikanem!
Ona:
Taki pelikan na przykład przynosi we własnym dziobie ryby swojej pani pelikanowej i nie mówi jej, że to jest niehigieniczne…
On:
Jezu…!
Ona:
Albo taki gibon…
On (popychając wyżej jej ramię):
Nie jestem gibonem!
Ona:
Ale gdybyś był gibonem…
On:
NIE JESTEM GIBONEM!
Ona( spoglądając na efekty jego dzieła):
Gdybyś był gibonem, to pielęgnowałbyś mnie czule codziennie, iskałbyś moje futerko i tylko cieszyłbyś się, że ci pozwalam się dotykać…
On:
Tak, a potem rzucałbym się na ciebie, jak to małpy maja w zwyczaju i gwałcił brutalnie bez pytania, bez pozwolenia i bez gry wstępnej. Zobaczyłabyś czy to takie przyjemne jest… o higienie nie wspominając…
Ona ( wzdycha z rozrzewnieniem)
…
On:
…a potem odwróciłbym się i poszedł zajadać banany.
Ona:
Ty grę wstępną zaczynasz słowami „gotuj się” a kończysz po dwóch minutach pytaniem „już?”, a jak się wszystko skończy to wstajesz i idziesz po chrupki serowo-czosnkowe. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe…
On:
Zosiu!
Ona:
No co?
On:
Pianka mi całkiem wyschła…
Ona: (unosząc jeszcze raz ręce)
No już… zobacz jaka jestem gładziutka teraz. Pocałuj… albo nie… umażesz mnie ta swoją pianką, a to niehigieniczne.
On (wzdychając)
Kocham cię.
Ona:
Ja cię też.
Scenka 2
On:
Kochanie, mogę wziąć sobie troszkę twojego kremu?
Ona:
Tak weź, leży w dolnej szufladzie pod umywalką. Ten w czerwonym pudełeczku.
(po chwili)
On (w przedpokoju, siedzi na podłodze, nuci Carmen):
Ona (wchodzi):
PIOTR! Co ty robisz!?
On (zaskoczony):
Czyszczę sobie buty, wiesz, pasta nam się skończyła, a zaraz mam spotkanie z klientem…
Ona: (kuca, zabiera mu buta, zgarnia resztki kremu z jego dłoni i rozchlapując stara się wcisnąć z powrotem pod wieczko)
Ale moim kremem!?...
On:
No przecież pytałem czy mogę wziąć?
Ona:
Ale do butów? I nie ten. Miałeś wziąć ten w czerwonym pudełku!
On:
A to jakie jest, nie czerwone?
Ona:
Nie, to jest czerwonawe, miałeś wziąć to czerwone i nie dałabym ci go gdybym wiedziała do czego. Ten krem kosztuje dwieście złotych! Co najmniej pięćdziesiąt wywaliłeś do śmieci!
On:
Dwieście złotych?! To ty kupujesz kremy za dwieście złotych? Po cholerę ci takie kremy?
Ona:
Żeby mieć jędrne i kształtne piersi. To jest delikatny krem do delikatnej skóry z „Oray Laboratory” o specjalnej recepturze, wzmacnia tkankę łączną, powodując jej usztywnienie i zwiększając sprężystość… A ty nim buty smarujesz!
On:
Dwieście złotych? Na porost piersi!? Przecież to oszustwo. Naiwność kobieca, robią was w balona tymi kremami, składami, reklamami, najnowszymi recepturami, a założę się, że nie ma tam nic więcej niż garść kaczego łoju z domieszką wody, barwnika i tanich perfum…
Ona:
Nie znasz się, więc się nie odzywaj… a poza tym pastę do butów kupiłam wczoraj..
On:
Tak? A można wiedzieć gdzie jest, bo w pudełku na pasty jej nie ma?
Ona:
Jest w barku, razem z twoją rudą wódką…
On:
jaką rudą wódką?
Ona:
Z whiski...
On:
No popatrz, skąd mogłem przypuszczać, że pasta do butów może być w barku..
Ona:
Jest z całą torbą… gdybyś zapytał – powiedziałabym ci…
On (zakłopotany, ale rozbawiony):
No ale popatrz, buty też są z delikatnej, włoskiej skóry. Jędrne teraz będą. Mam tylko nadzieję, że im nic nie wyrośnie…
Ona:
To nie jest krem na – jak to się wyraziłeś – porost piersi, tylko na jędrność. Ale niech ci wyrośnie, najlepiej w środku na podeszwie, na piecie, żeby upijało i żebyś z każdym krokiem pamiętał ile kremu mi zmarnowałeś!
On:
No przepraszam…
Ona:
No dobrze, nie gniewam się…
On (zaskoczony)
Tak? Już? Nie gniewasz się? Tak bez niczego?
Ona:
No coś ty, w końcu to tylko krem…
On (z ulgą w głosie):
Uff, no to super… wiesz, ja ci go może odkupię, co? A w końcu też jeszcze dużo zostało…
Ona:
A i tak go nie używam w sumie… mam chyba uczulenie, krosty mi jakieś po nim wyskakują… naprawdę nic nie chcę.
On:
No widzisz…
Ona (po chwili):
Wiesz, wczoraj na wyprzedaży widziałam taką super torebkę. Z delikatnej jedwabistej skórki. Mówię ci jaka śliczna i kosztuje tylko trzysta złotych…!
On (wzdycha):
…
Ona:
Kocham, cię…
On:
Ja cię też…
@Woj
toteż, jak kiedyś zacznę przynudzać i będziecie mnie chcieli tą falą utopić, to mi powiedz, to wtedy zwieję:)@Woj
kiedyś pewnie pójdę...:) ale jeszcze nie teraz:)... a tak na serio - cieszę się, że się radujesz Woju:) Dziękuję.@all
dzięki serdeczne wszystkim za oceny:)@Jarosław Burgieł
A bo wiesz, ja mam nadzieję, że to jest jeszcze nie koniec i że jeszcze pogadają ze sobą...:)@miromaj
jest taka scena...życia:)@LilaNocna
i Wicek Wersacze:)@mistral
nie, ale mam lunetę i podglądam sąsiadów:):)Moja ocena
Trochę słabe zakończenie, ale reszta superMoja ocena
Jeśli o dialogi chodzi, to rewela, masz wiatr-w-żagle;) taką sztukę chciałbym zobaczyć na scenie:)My rating
Moja ocena
rewelacja!!!@wiatr-w-oczy
nie ważne jaknie ważne czym
mężczyzna ma
kobiecie zrobić
dobrze ;)
Moja ocena
ty masz podsłuchy ? :)........czy to tak u każdego ? :)@LilaNocna
a co mężczyzna może zrobić kobiecie maszynką do golenia....:) Tu jest dopiero pole do popisu:)A oprócz kremów są jeszcze plastry... tylko czy one tak naprawdę poprawiają nastrój? Szczególnie w trakcie... podrywu (że tak powiem)
Ps.
Dzięki za miłe słowa.
My rating
My rating
Moja ocena
Rewelacja. A nawet jeszcze lepsze niż pierwszy. Bardziej skondensowane. Mistrzostwo w szermierce słownej. Klasa :)moje ulubione:
"A co ja robię? Kredki temperuję?"
"Krem na porost piersi"
Wietrze, wietrze...
co kobieta robi z maszynką do golenia po wieki wieków powinno pozostać słodką tajemnicą pomiędzy nią i maszynką jej faceta.
Kremów jest właśnie po to tyle rodzajów z odmianami hiper mega zaawansowanych pierdół, żeby każda babka mogła wybrzydzać i grymasić - ten mi nie pasuje, tamten nie podoba, ów uczula. Mogą być do piersi, twarzy, tyłka, obojętnie czego. Służą poprawianiu nastroju. Radość = piękno ;)
My rating
My rating