W kropce
Drogi mi się rozwidlają,
Jedna w lewo, druga w prawo.
I choć dziwię ludzi wielu,
To mam konflikt życia celów.
Mnóstwo robić by się chciało,
Lecz potrafi się zbyt mało.
Pióro coraz więcej waży,
Słów deficyt też się zdarzy.
Sił już nie mam do liczenia,
Coraz krótsze są marzenia,
Coraz krótsza też percepcja,
I marniejsza wciąż koncepcja.
Czy być tutaj, czy wyjechać?
Działać szybko?Czy zaczekać?
Jak zbyt szybko stawiam kroki,
To się leją łez potoki,
Bo mój prędki bieg do Słońca,
Oczy spalać chce bez końca.
Trwać nie umiem już bez trwogi,
Łeb podnoszę, widzę niebo.
Rozwidlają mi się drogi.
Jedna w prawo, druga w lewo.
Jedna w lewo, druga w prawo.
I choć dziwię ludzi wielu,
To mam konflikt życia celów.
Mnóstwo robić by się chciało,
Lecz potrafi się zbyt mało.
Pióro coraz więcej waży,
Słów deficyt też się zdarzy.
Sił już nie mam do liczenia,
Coraz krótsze są marzenia,
Coraz krótsza też percepcja,
I marniejsza wciąż koncepcja.
Czy być tutaj, czy wyjechać?
Działać szybko?Czy zaczekać?
Jak zbyt szybko stawiam kroki,
To się leją łez potoki,
Bo mój prędki bieg do Słońca,
Oczy spalać chce bez końca.
Trwać nie umiem już bez trwogi,
Łeb podnoszę, widzę niebo.
Rozwidlają mi się drogi.
Jedna w prawo, druga w lewo.
Moja ocena
jak dla mnie świetne :)podziwiam tych, którzy w rymach umieją zawrzeć uczucia i nie sprowadzić tych rymów do poziomu przedszkolnych wierszyków ;)
My rating
Moja ocena
fajnie balladowo się kończytylko ten bieg co chce spalać oczy bez końca
niezgrabnie sformułowany
wszystko ma swój urok
takiego Młynarskiego
ten: łeb podnoszę ;)