Żertwa
Już tylko szeptem,
w płytkim gniewie
wytarły się i słowa
i śmiech.
Niech wracają, skąd wiatry przywiały,
choć nikt na nie nie czeka.
A ty płomieniu,
zanieś je wysoko.
Zranić smutkiem
i uleczyć miłością,
płomieniu, nieś się wysoko.
Nawet,jeśli pamięć już nie wie - po co ?
Ból jest zwykły, fizyczny,
przytwierdzony do ciała
gwoździami i koroną cierniową,
i nocą, i dniem,
żeby dusza
wreszcie nie pytała,
nie cierpiała,
aż sam Bóg
przyjdzie zdejmować z krzyża.
A ja
nie mam komu zostawić słów,
wytartych i zużytych,
więc
zanieś je płomieniu wysoko,
niech spłoną.
w płytkim gniewie
wytarły się i słowa
i śmiech.
Niech wracają, skąd wiatry przywiały,
choć nikt na nie nie czeka.
A ty płomieniu,
zanieś je wysoko.
Zranić smutkiem
i uleczyć miłością,
płomieniu, nieś się wysoko.
Nawet,jeśli pamięć już nie wie - po co ?
Ból jest zwykły, fizyczny,
przytwierdzony do ciała
gwoździami i koroną cierniową,
i nocą, i dniem,
żeby dusza
wreszcie nie pytała,
nie cierpiała,
aż sam Bóg
przyjdzie zdejmować z krzyża.
A ja
nie mam komu zostawić słów,
wytartych i zużytych,
więc
zanieś je płomieniu wysoko,
niech spłoną.
Poem versions
My rating
My rating