Constans
Nie boję się,
czekam spokojnie
choć to dziwne
jak na tę porę roku.
Nie tęsknię
i nie odczuwam.
Po co mi było tyle wiedzieć.
Gdyby mróz wygryzał mi wargi
walczyłabym,
broniła się,
chciała tak strasznie żyć.
Nosiłabym pod sercem dziecko
jak nakazuje tradycja.
I wszystko byłoby na swoim miejscu,
na wieki.
A tak,
nie boję się,
czekam
Trzeba posprzątać,
pozamiatać,
migają obrazy jak w oknie pociągu,
matryce przemijania
stemplują kolejno każdy dzień.
To mi się jeszcze nie przydarzyło.
Dotykam ostrożnie,
żadnej grawitacji w sercu,
a dziwny algorytm
wyświetla się upartą mantrą.
Dlatego czekam.
czekam spokojnie
choć to dziwne
jak na tę porę roku.
Nie tęsknię
i nie odczuwam.
Po co mi było tyle wiedzieć.
Gdyby mróz wygryzał mi wargi
walczyłabym,
broniła się,
chciała tak strasznie żyć.
Nosiłabym pod sercem dziecko
jak nakazuje tradycja.
I wszystko byłoby na swoim miejscu,
na wieki.
A tak,
nie boję się,
czekam
Trzeba posprzątać,
pozamiatać,
migają obrazy jak w oknie pociągu,
matryce przemijania
stemplują kolejno każdy dzień.
To mi się jeszcze nie przydarzyło.
Dotykam ostrożnie,
żadnej grawitacji w sercu,
a dziwny algorytm
wyświetla się upartą mantrą.
Dlatego czekam.
Poem versions
My rating
My rating
My rating
@ Paulina Basia Perczak (Paeonia)
Dzięki, cieszę się, że się podobacałość bardzo na tak :)
"matryce przemijaniastemplują kolejno każdy dzień" - piękna metafora :)
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating