Miłość i tytan

author:  Maksymilian Tchoń
5.0/5 | 5


chwytam słowa wprost wyrwane z trąbki Eustachiusza

siedmio, stopniowe, schody

*

a potrafią się kłócić o rzeczy po zmarłym, kiedy przynosisz dzień w koszu wiklinowym
z wczorajszych świąt
we wtorek łatwiej o pracę może znałeś dzień urodzin połowy, może znasz pęknięcie pnia?

w piątek tylko początkiem dnia, bo kto przysięgę naruszy ziemi tej kołysanki,
ach biada jemu za życia, biada i biada jego złej duszy
czwartkowo upalnie zakładam kalosze najlepiej łowi się ryby
sobota upływa mi na opalaniu zapomnij o byłym i obecnym czasie – już Bóg, panie ty spojrzałeś i spisano noc
do trenera, klaszcze synów echa, śnieg zaprzepaszczenia – opalam się późnym wieczorem
nie bezczeszcząc piątku – choć i tak uważam, że Jerycho należy odbudować
choćby na ciszy i snach, M i T

bas i wypalona zapałka mają się stykać główkami
żadnego innego zbliżenia –
prócz oprócz zakola rzeki, delty serc które meandrem nazwiemy także



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: