Wiwisekcja
Rec. tomiku: Mateusz Kiełbas: Chirurgiczne precjoza. Nowa Ruda 2019: "mamiko". - s.74, [2]. Seria: poezja polska
ISBN 978-83-65795-50-2
"To miasto to czysta poezja / Dosłownie żadnego wyrazu / Potworek, co jeszcze mnie nie zjadł / Tylko obgryza swój pazur" ("Znory")
A może inaczej, kiedy "Za oknem":
Deszcze leje po mordzie
Na świeżym powietrzu
To miał być wiersz w hołdzie
Spacerom o zmierzchu
Lecz oddać nie sposób
Jest wszystkie uroki
Szarzyzny miast osób
Ubranych w no smoking
Gdzie nie ma litości
Na każde skinienie
W przeciągu wietrzności
Coś wyje jak szczenię
Skład, okładka, wykonane według koncepcji Autora idealnie wprowadzają w świat zaprezentowanych wierszy. Liryków po trosze prześmiewczych, z kolokwializmami, z poprzekręcanymi wyrazami, zaś te z kolei nadają strofom zupełnie nowy sens i symboliczne [częstokroć] znaczenie, sytuując liryczne podmioty w czymś, co nie jest żadną "grą słupów i świateł [bo to tylko] cienie w poprzek ulicy" najbardziej współczesnego ze współczesnych umownego Miasta, choć niekoniecznie akurat metropolii.
Może być bowiem tym Miastem silące się na wielkomiejskość powiatowe "oppidum" lub nawet kilkutysięczne "oppidulum" [miasteczko].
I wcale nie trzeba czytać wierszy Mateusza Kiełbasa, żeby zauważyć, iż gnani gorączką lemingów, urbanizujemy się na potęgę, kreując - najprawdopodobniej na zasadzie pączkowania - "Mętowe miasta" na "Centrum obrzeżach" w całkiem "Przyjamnym pełzażyku":
Za oknem pociąga kraj orła i resztek
Rozkłada się wszystko od stacji do stacji
Wzniesione budynki blokują powietrze
W miasteczkach zajętych urbanisturbacją
Naturalnie miasto jako miasto nie będzie żyło bez mieszkańców, dlatego sporo jest wierszy o tego rodzaju bohaterach niczym pewna "Piosenka o ślepszych czasach", "Sponiedziałek", "Syfstem zwabija", "Powtórka z rozrywki (obrazek entej rodziny)", "Z głupsza rzecz biorąc" czy - mniej bądź bardziej - im treściowo podobnych.
Poeta potrafi być sentymentalny na tyle, na ile pozwala mu jego (od)twórcza, połączona z wyobraźnią, mądrość, najczęściej wybiera wszak sarkazm. Właśnie to jego przedstawione na okładce bezimienne miasto może zasiedlić każdy punkt na mapie. Czy jednak będzie ono wieczne w tym ustawicznie zmieniającym się krajobrazie? Chyba nie, skoro - czytamy w innym wierszu zatytułowanym "Patrzka" , iż: "Skleróżdżka sprawi, że zniknie / Jak przodków naszych pramgnienia", w czym niewątpliwie dopomogą tytułowe, nader wieloznaczno-wielomówne "Chirurgiczne precjoza":
Nie wiem jaki to jest kolor
Chyba czarny, jest tak ciemno
Zimna blacha pcha się do rąk
A pojazdy tkwią w arteriach
ISBN 978-83-65795-50-2
"To miasto to czysta poezja / Dosłownie żadnego wyrazu / Potworek, co jeszcze mnie nie zjadł / Tylko obgryza swój pazur" ("Znory")
A może inaczej, kiedy "Za oknem":
Deszcze leje po mordzie
Na świeżym powietrzu
To miał być wiersz w hołdzie
Spacerom o zmierzchu
Lecz oddać nie sposób
Jest wszystkie uroki
Szarzyzny miast osób
Ubranych w no smoking
Gdzie nie ma litości
Na każde skinienie
W przeciągu wietrzności
Coś wyje jak szczenię
Skład, okładka, wykonane według koncepcji Autora idealnie wprowadzają w świat zaprezentowanych wierszy. Liryków po trosze prześmiewczych, z kolokwializmami, z poprzekręcanymi wyrazami, zaś te z kolei nadają strofom zupełnie nowy sens i symboliczne [częstokroć] znaczenie, sytuując liryczne podmioty w czymś, co nie jest żadną "grą słupów i świateł [bo to tylko] cienie w poprzek ulicy" najbardziej współczesnego ze współczesnych umownego Miasta, choć niekoniecznie akurat metropolii.
Może być bowiem tym Miastem silące się na wielkomiejskość powiatowe "oppidum" lub nawet kilkutysięczne "oppidulum" [miasteczko].
I wcale nie trzeba czytać wierszy Mateusza Kiełbasa, żeby zauważyć, iż gnani gorączką lemingów, urbanizujemy się na potęgę, kreując - najprawdopodobniej na zasadzie pączkowania - "Mętowe miasta" na "Centrum obrzeżach" w całkiem "Przyjamnym pełzażyku":
Za oknem pociąga kraj orła i resztek
Rozkłada się wszystko od stacji do stacji
Wzniesione budynki blokują powietrze
W miasteczkach zajętych urbanisturbacją
Naturalnie miasto jako miasto nie będzie żyło bez mieszkańców, dlatego sporo jest wierszy o tego rodzaju bohaterach niczym pewna "Piosenka o ślepszych czasach", "Sponiedziałek", "Syfstem zwabija", "Powtórka z rozrywki (obrazek entej rodziny)", "Z głupsza rzecz biorąc" czy - mniej bądź bardziej - im treściowo podobnych.
Poeta potrafi być sentymentalny na tyle, na ile pozwala mu jego (od)twórcza, połączona z wyobraźnią, mądrość, najczęściej wybiera wszak sarkazm. Właśnie to jego przedstawione na okładce bezimienne miasto może zasiedlić każdy punkt na mapie. Czy jednak będzie ono wieczne w tym ustawicznie zmieniającym się krajobrazie? Chyba nie, skoro - czytamy w innym wierszu zatytułowanym "Patrzka" , iż: "Skleróżdżka sprawi, że zniknie / Jak przodków naszych pramgnienia", w czym niewątpliwie dopomogą tytułowe, nader wieloznaczno-wielomówne "Chirurgiczne precjoza":
Nie wiem jaki to jest kolor
Chyba czarny, jest tak ciemno
Zimna blacha pcha się do rąk
A pojazdy tkwią w arteriach
My rating
My rating