Mieszczański trakt
Stoję wieczorem nad czarną Wartą.
Utopijna jej melodia myśleć nie daje,
Czasem pójść przed siebie warto,
Nawet ja się do tego nadaję.
W głuchocie bezmyśleniu ulegam,
Bierność moja już mnie nie rusza,
W końcu mogę siebie postrzegać,
Jako taką, co nic jej nie wzrusza.
Ni głód, ni żal, ani choroby,
Ani nawet gnicie w nędzy,
Nie poruszają mnie złote ozdoby,
Czy też wielka kupa pieniędzy.
I chociaż jestem w świecie mała,
To mało co mnie pokruszy,
Nie dość że pompka jak skała,
To na dodatek bez duszy.
Motorami wiosna się zaczyna,
Wszędzie nieznośny świergot radości,
A ja w środku siebie przeklinam,
Że z goryczy już bolą kości.
Utopijna jej melodia myśleć nie daje,
Czasem pójść przed siebie warto,
Nawet ja się do tego nadaję.
W głuchocie bezmyśleniu ulegam,
Bierność moja już mnie nie rusza,
W końcu mogę siebie postrzegać,
Jako taką, co nic jej nie wzrusza.
Ni głód, ni żal, ani choroby,
Ani nawet gnicie w nędzy,
Nie poruszają mnie złote ozdoby,
Czy też wielka kupa pieniędzy.
I chociaż jestem w świecie mała,
To mało co mnie pokruszy,
Nie dość że pompka jak skała,
To na dodatek bez duszy.
Motorami wiosna się zaczyna,
Wszędzie nieznośny świergot radości,
A ja w środku siebie przeklinam,
Że z goryczy już bolą kości.
My rating
My rating
My rating
no, ciekawie:)