ludzie.....
ludzie.....
ludzie maszyny, stworzeni na potrzeby mas
ludzie stworzeni by zostawiać po sobie
popiół i łzy, wyprodukowani w mroku swoich istnień
kurwy, gotowe zaprzedać duszę dla kilku chwil
w blasku słońca, ludzie węże, ludzie hieny i sępy
kretyni, szukający potwierdzenia swojej inteligencji
w rynsztokach
matki zabijające swoje dzieci, niedopici mężowie, wyładowujący swoje frustracje na twarzach bezbronnych kobiet, skundleni z diabłem
kapłani, udający świętych, faryzeusze kupujący sobie miejsce w niebie za trzydzieści krążków
ludzie szmaty
ludzie zimni w dotyku, trupy, żyjące dzięki podsycanej
w sobie nienawiści, prostytutki, homoseksualiści dający dupy za błysk flesza
życiowi degeneraci, szukający potwierdzenia swojej wartości na dnie kieliszka, sprzedawczyki i bratobójcy, ujadające psy, które przypadkiem zerwały się smyczy
fałszywi prorocy, wróżący z własnych wymiocin, zdegenerowani politycy i ich poplecznicy, kupieni za butelkę podłej whisky
ojcowie przepuszczający rodziny w kasynach, burdelach
matki puszczające się za możliwość bycia kimś innym
dewotki i ich rozmodlone gęby, alfonsi, dojący swoje ofiary
a gdzieś obok, niezauważenie bezdomny, z wyboru pierdolonych urzędników, rodzina, której odebrano dziecko
staruszka, oddana do przytułku, bo syn musiał pojechać na wakacje
dzieci, żebrzące na ulicy, przywiązany do drzewa pies
wojny o pietruszkę, w imię zasad i ideałów wyciągniętych z kloaki, kolejna smutna śmierć na drzewie
cmentarze, na których brak miejsc, kościoły, wyrastające jak grzyby po deszczu, świątynie stawiane ich rezydentom
przeklęta obłuda i wciąż tak mało człowieka w człowieku
i ja, mimo bólu, zduszonego krzyku, siedzę w oknie
z nadzieją w sercu obserwuję parę płowych gołębi
ludzie maszyny, stworzeni na potrzeby mas
ludzie stworzeni by zostawiać po sobie
popiół i łzy, wyprodukowani w mroku swoich istnień
kurwy, gotowe zaprzedać duszę dla kilku chwil
w blasku słońca, ludzie węże, ludzie hieny i sępy
kretyni, szukający potwierdzenia swojej inteligencji
w rynsztokach
matki zabijające swoje dzieci, niedopici mężowie, wyładowujący swoje frustracje na twarzach bezbronnych kobiet, skundleni z diabłem
kapłani, udający świętych, faryzeusze kupujący sobie miejsce w niebie za trzydzieści krążków
ludzie szmaty
ludzie zimni w dotyku, trupy, żyjące dzięki podsycanej
w sobie nienawiści, prostytutki, homoseksualiści dający dupy za błysk flesza
życiowi degeneraci, szukający potwierdzenia swojej wartości na dnie kieliszka, sprzedawczyki i bratobójcy, ujadające psy, które przypadkiem zerwały się smyczy
fałszywi prorocy, wróżący z własnych wymiocin, zdegenerowani politycy i ich poplecznicy, kupieni za butelkę podłej whisky
ojcowie przepuszczający rodziny w kasynach, burdelach
matki puszczające się za możliwość bycia kimś innym
dewotki i ich rozmodlone gęby, alfonsi, dojący swoje ofiary
a gdzieś obok, niezauważenie bezdomny, z wyboru pierdolonych urzędników, rodzina, której odebrano dziecko
staruszka, oddana do przytułku, bo syn musiał pojechać na wakacje
dzieci, żebrzące na ulicy, przywiązany do drzewa pies
wojny o pietruszkę, w imię zasad i ideałów wyciągniętych z kloaki, kolejna smutna śmierć na drzewie
cmentarze, na których brak miejsc, kościoły, wyrastające jak grzyby po deszczu, świątynie stawiane ich rezydentom
przeklęta obłuda i wciąż tak mało człowieka w człowieku
i ja, mimo bólu, zduszonego krzyku, siedzę w oknie
z nadzieją w sercu obserwuję parę płowych gołębi
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Smutne lecz prawdziwe...może ktoś zrobi z niego balladę śpiewaną
Piękny, mądry wiersz. Słyszę go w towarzystwie liry korbowej....
Dięki za prawdę , TrenkuMy rating