ballada dziadowska
Wybiło południe
Za oknem bezludnie
Dziwię się szczerze
Lecz głód górę bierze
Czas na zarobek
Więc ubrany jak parobek
Wychodzę z domu
Nie mówiąc nikomu
Już na ulicy
Inni nędznicy
Patrzą na mnie buńczucznie
Ze strachu uśmiecham się sztucznie
Mimo to idę żwawo
Choć wyglądam niemrawo
I chyba tylko dzięki Bogu
Docieram do stałego rogu
Rozkładam manatki
A uliczne gagadki
Wołają do mnie: Ty, Obszarpaniec!
A jam jest przecież Boga Wybraniec!
Wyciągam miseczkę
Oraz pełną buteleczkę
Wnet roi się od ludzi
I mój talent też się budzi
Zaczynam nucić melodyjkę
Wyjmuję z kieszeni harmonijkę
Przechodnie wrzucają monety
Oj! Pójdę dziś na balety!
Za oknem bezludnie
Dziwię się szczerze
Lecz głód górę bierze
Czas na zarobek
Więc ubrany jak parobek
Wychodzę z domu
Nie mówiąc nikomu
Już na ulicy
Inni nędznicy
Patrzą na mnie buńczucznie
Ze strachu uśmiecham się sztucznie
Mimo to idę żwawo
Choć wyglądam niemrawo
I chyba tylko dzięki Bogu
Docieram do stałego rogu
Rozkładam manatki
A uliczne gagadki
Wołają do mnie: Ty, Obszarpaniec!
A jam jest przecież Boga Wybraniec!
Wyciągam miseczkę
Oraz pełną buteleczkę
Wnet roi się od ludzi
I mój talent też się budzi
Zaczynam nucić melodyjkę
Wyjmuję z kieszeni harmonijkę
Przechodnie wrzucają monety
Oj! Pójdę dziś na balety!
Prośba
Trochę ogarnąć metrycznie. Proszę o mniejszą nieregularność wiersza. I skrócić do max 4 zwrotek.My rating
My rating
oj
wymarzony zawód...wszystko przede mnąMy rating