Zima
Wysokie świerki,
a z góry powoli jak sny
ogromne płatki śniegu
padają na otwartą dłoń.
Na włosy,
na skroń,
na szare, zwykłe grudniowe dni.
Oczy otwarte na niebo
łapią gwiazdy zmrożone.
Miało nie być
a było
i nie snem opadało,
jak te gwiazdki urody nieświadome.
I świat się cały wyciszył.
I pogrążył w zachwycie.
Utonął
w blasku księżyca i w bieli.
Zapatrzony, smakuje okruszki
co spadają z nieba,
jak życie.
a z góry powoli jak sny
ogromne płatki śniegu
padają na otwartą dłoń.
Na włosy,
na skroń,
na szare, zwykłe grudniowe dni.
Oczy otwarte na niebo
łapią gwiazdy zmrożone.
Miało nie być
a było
i nie snem opadało,
jak te gwiazdki urody nieświadome.
I świat się cały wyciszył.
I pogrążył w zachwycie.
Utonął
w blasku księżyca i w bieli.
Zapatrzony, smakuje okruszki
co spadają z nieba,
jak życie.
Poem versions
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating