Na wznak
Czarne koła
spadają lawiną z sufitu,
mielą połamane sukcesy na proch.
Czasem w tłumie
jeszcze woła.
Serce.
Lecz nikt wołań nie rozumie.
Zamilkło.
Spacja
pełna smoły w oddechu.
Zredukowana emancypacja
wsłuchana w obietnice
podnośi spódnicę
szukając emocji
w promocji markowej bielizny,
tuszem maskuje blizny
po naciąganym usmiechu
na ustach scałowanych do zera.
Nadzieja w przebaczeniu
jest niezawodna
choć szybko umiera.
Leżę na wznak
i liczę koła na suficie.
spadają lawiną z sufitu,
mielą połamane sukcesy na proch.
Czasem w tłumie
jeszcze woła.
Serce.
Lecz nikt wołań nie rozumie.
Zamilkło.
Spacja
pełna smoły w oddechu.
Zredukowana emancypacja
wsłuchana w obietnice
podnośi spódnicę
szukając emocji
w promocji markowej bielizny,
tuszem maskuje blizny
po naciąganym usmiechu
na ustach scałowanych do zera.
Nadzieja w przebaczeniu
jest niezawodna
choć szybko umiera.
Leżę na wznak
i liczę koła na suficie.
My rating
...fluid...
popracowałbym jeszcze nad treścią...zamysł wiersza bardzo intrygującyPrzeczytałem
Ciekawy.My rating
My rating