Zegar
Czasomierz Alberta wisi na gwoździu od kilkudziesięciu lat.
Kurczowo trzyma się jednej ściany,
regularnie wymienia sprężyny,
pokrywa się nawet patyną,
jednak, mimo wszystko zdarza się mu nie trzymać czasu.
Upływające chwile postrzegane są jako wartość względna.
Teraźniejszość biegnie ku przyszłość,
wczoraj zapisuje nas na wieczność,
jutro zaś, wróży nam lepszy los,
ale są i tacy, którzy twierdzą, że czasu nie ma.
Następujące po sobie pory roku rzeźbią twarz Alberta.
Mężczyzna nieustannie kurczy się,
dzielnie przeżywa stadia przejściowe,
głowę ma pełną luźnych myśli,
a jego pamięć (jak na złość) wyraźnie się ślimaczy.
Starzec w odróżnieniu od zegara nie traci poczucia czasu.
Wyprzedza o krok jego wskazówki.
Biegnie po przyszłość ile tchu w piersiach.
Na plecach taszczy trudy życia.
Czasomierz wydaje się być już cieniem swego pana.
Nagle w starym sercu pęka struna,
mężczyzna upada na wznak.
Zegar w rozpaczy zatrzymuje czas.
Wskazówki opadają bezradnie,
świat zamiera tylko na chwilę,
aby nabrać sił i na przekór wszystkiemu godnie trwać.
Żona Alberta przestawia godzinę i wprawia w ruch wahadło.
Szmatką przeciera zamgloną szybę,
nakrętką niweluje spóźnienie,
dźwignią włącza bicie kurantów.
Zegar znów nakręca się na życie, a czas przeskakuje
kolejne miejsca i kolejnego już człowieka.
Kurczowo trzyma się jednej ściany,
regularnie wymienia sprężyny,
pokrywa się nawet patyną,
jednak, mimo wszystko zdarza się mu nie trzymać czasu.
Upływające chwile postrzegane są jako wartość względna.
Teraźniejszość biegnie ku przyszłość,
wczoraj zapisuje nas na wieczność,
jutro zaś, wróży nam lepszy los,
ale są i tacy, którzy twierdzą, że czasu nie ma.
Następujące po sobie pory roku rzeźbią twarz Alberta.
Mężczyzna nieustannie kurczy się,
dzielnie przeżywa stadia przejściowe,
głowę ma pełną luźnych myśli,
a jego pamięć (jak na złość) wyraźnie się ślimaczy.
Starzec w odróżnieniu od zegara nie traci poczucia czasu.
Wyprzedza o krok jego wskazówki.
Biegnie po przyszłość ile tchu w piersiach.
Na plecach taszczy trudy życia.
Czasomierz wydaje się być już cieniem swego pana.
Nagle w starym sercu pęka struna,
mężczyzna upada na wznak.
Zegar w rozpaczy zatrzymuje czas.
Wskazówki opadają bezradnie,
świat zamiera tylko na chwilę,
aby nabrać sił i na przekór wszystkiemu godnie trwać.
Żona Alberta przestawia godzinę i wprawia w ruch wahadło.
Szmatką przeciera zamgloną szybę,
nakrętką niweluje spóźnienie,
dźwignią włącza bicie kurantów.
Zegar znów nakręca się na życie, a czas przeskakuje
kolejne miejsca i kolejnego już człowieka.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Melancholijnie z nostalgią, uroczo...My rating
My rating
My rating
My rating