Przedednie
Cisza
I zwiewny świergot ptaków.
A to znać, że zimny oddech idzie.
I że mgły ustępują różom,
Dziecinnym płaczom.
A gdy nikną te iskry, te gwiazdy,
Korale nocy...
A gdy ciemna toń przeszywana
Jarzącym promieniem,
To tak musiało być.
A czemu to? Nie wiem,
Szepnął wiatr,
Który, gdy przejaśniało,
Ujrzał trzymającą się parę.
Parę zimnych, pomarszczonych rąk.
I zwiewny świergot ptaków.
A to znać, że zimny oddech idzie.
I że mgły ustępują różom,
Dziecinnym płaczom.
A gdy nikną te iskry, te gwiazdy,
Korale nocy...
A gdy ciemna toń przeszywana
Jarzącym promieniem,
To tak musiało być.
A czemu to? Nie wiem,
Szepnął wiatr,
Który, gdy przejaśniało,
Ujrzał trzymającą się parę.
Parę zimnych, pomarszczonych rąk.

My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating