Wiersz z pieprzem cayenne

5.0/5 | 6


rozliczona ze światła do źdźbła
do ostatniego impulsu pulsu
zamykam

pod powiekami
rozgorączkowaną ciemność
moja wina moja bardzo lepka wina
lepi się

do ust i palców mlekiem miodem
i gorczycą rozsypaną

we krwi
wyją wilki i patrzą przez skórę
przez księżyc przez las

las płynie
tonący
goli się brzytwą
żeby ładniej umierać jak Werter
niby pięknie z rozmachem
długo myślał i krwawił
a jednak
żółta kamizelka nie przemawia do mojej
rannej wyobraźni

kiedy ranne wstają zorze w kropelkach
czerwone i światło rozlicza mnie
z ciemności

pod powiekami raz dwa trzy patrzę
świt się ściele w niepościelonym łóżku
jak (sobie) pościele i tak się nie wyśpisz
budzik roztrąca myśli

dziwki zatrzymane w pół słowa
przy autostradzie do
wybrukowanego słodkimi zachciankami
nieba – szybko mocno z pieprzem
cayenne bez czułych słówek

z romantycznych komedii
drugiej kategorii w ostatnim rzędzie
umyte ręce stygnie
pościel i klucz w portierni

nieczynny sklepik
z wypłowiałymi marzeniami
zapamiętaj
ckliwi moraliści klaszczą w dłonie
bo morał taki ładny

boli na wskroś do tkanki (roz)łącznej
łączę nitki dosięgam w głąb kłębka
niech patrzą

jak się zawęźla wokół nadgarstków

słyszysz?
jedyna odpowiedź
wspólny rytm tętna



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
09.08.2018,  Ula eM