pawie oczko w kolorze krwi
pawie
prawie niebiańskie ptaki
wielopióre a przy tym przewidywalne
automaty do prezentowania okazałych oczek
cenne ich pióra
to ciała krzykliwych obserwatorów
którymi wstrząsają konwulsje
dajcie mi jedno
chociaż jedno pawie oczko!
wydzierają parszywe gęby
nie czując upokorzenia
wiesz…?
żadnego z pawi nie widziałem w locie
chociaż ludzie powiadają że czasem przysiadają
na ołowianych parapetach okien
pozbawionych firanek
niebo zmęczone trzepotem ich piór
zasnuwa się szarą mgłą
wtedy biorę do ręki Marquez’a
i choruję na miłość w czasach wszechobecnej zarazy
świat kurczy się do pięciuset dwóch stron powieści
staje się taki książkowy i mroczny
jak obrazy Beksińskiego
czy wiedziałaś że deszcz ma cudowne właściwości?
zmienia kolory
on jest ekranem telewizora
a Ty intensyfikujesz opady
zmieniając kanały
poczekaj….
mówią że Jezus zstąpi na Ziemię
na Świętej Nigdy
wnikam w beton czterech ścian
przekręcam klucz
aby uwolnić mój świat
od fałszywych proroków
puszczam im „Pasję” Gibsona od tyłu
w ten sposób nie przeoczą żadnego szczegółu
przywiązuję kolejny kalendarz do nogi
czasem wkładam go do puzderka
w którym tyka niecierpliwie
odmierzając pozostały mi czas
u księdza Witka na plebanii
śpi Bóg i strasznie chrapie
czasem szlocha przez sen
wtedy ksiądz Witek tuli go do piersi
i staruszek zasypia gruszki w popiele
w każdą niedzielę dorośli chodzą do kościoła
w którym dają rozwodnione wino i mąkę z wodą
zamykają się w sobie i recytują formułki
wyklepane na blachę stołu sekcyjnego
ból istnienia każdego z nich
ma zapach naftaliny i gorzkich migdałów
kiedy kolory życia stają się jednolicie czarne
oni schodzą się w pary
czytają o sobie w barwie krwi fałszywego proroka
prawie niebiańskie ptaki
wielopióre a przy tym przewidywalne
automaty do prezentowania okazałych oczek
cenne ich pióra
to ciała krzykliwych obserwatorów
którymi wstrząsają konwulsje
dajcie mi jedno
chociaż jedno pawie oczko!
wydzierają parszywe gęby
nie czując upokorzenia
wiesz…?
żadnego z pawi nie widziałem w locie
chociaż ludzie powiadają że czasem przysiadają
na ołowianych parapetach okien
pozbawionych firanek
niebo zmęczone trzepotem ich piór
zasnuwa się szarą mgłą
wtedy biorę do ręki Marquez’a
i choruję na miłość w czasach wszechobecnej zarazy
świat kurczy się do pięciuset dwóch stron powieści
staje się taki książkowy i mroczny
jak obrazy Beksińskiego
czy wiedziałaś że deszcz ma cudowne właściwości?
zmienia kolory
on jest ekranem telewizora
a Ty intensyfikujesz opady
zmieniając kanały
poczekaj….
mówią że Jezus zstąpi na Ziemię
na Świętej Nigdy
wnikam w beton czterech ścian
przekręcam klucz
aby uwolnić mój świat
od fałszywych proroków
puszczam im „Pasję” Gibsona od tyłu
w ten sposób nie przeoczą żadnego szczegółu
przywiązuję kolejny kalendarz do nogi
czasem wkładam go do puzderka
w którym tyka niecierpliwie
odmierzając pozostały mi czas
u księdza Witka na plebanii
śpi Bóg i strasznie chrapie
czasem szlocha przez sen
wtedy ksiądz Witek tuli go do piersi
i staruszek zasypia gruszki w popiele
w każdą niedzielę dorośli chodzą do kościoła
w którym dają rozwodnione wino i mąkę z wodą
zamykają się w sobie i recytują formułki
wyklepane na blachę stołu sekcyjnego
ból istnienia każdego z nich
ma zapach naftaliny i gorzkich migdałów
kiedy kolory życia stają się jednolicie czarne
oni schodzą się w pary
czytają o sobie w barwie krwi fałszywego proroka
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
Świetny!My rating