***
„Żadna noc nie może być aż tak czarna, żeby nigdzie nie można było odszukać choć jednej gwiazdy.
Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy.
Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest.
Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość.
Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie.”
Phil Bosmans
dym z cygara
Vangelis „West across the Ocean Sea”
szklanka whisky
oczyszczają powietrze w moim pustym pokoju
w rogu siedzi mały karzełek
i obiera fasolę
on też ma nadzieję że znajdzie tę magiczną
ze ścian sączy się krew
spod łóżka wypełzły smocze głowy
spóźniłem się do siebie w odwiedziny
zamknięte drzwi
do których nikt nie zapuka
widok zza lustra weneckiego
utrwala się we mnie myślą
ktoś patrzy
ktoś notuje
konfabuluje rzeczywistość
liście opadają miękko na chodniki
one nie płaczą że umierają
nikt umarły nie płacze
(nie)zapominajki obok grobu ojca
pokryły ziemię spękaną
mówią że w tej ziemi można godnie zgnić
że serce uschnie dostojnie
mięso gładko oddzieli się od kości
wieczny Woźnica zwolni lejce żył
muchy nie czekają na zmartwychwstanie
muszą się spieszyć zanim…
na smyczy trzymam wspomnienia
nie puszczę ich wolno
rozplenią się po pustym pokoju
zaludnią pustkę
niezamieszkałe przez nikogo powietrze
i tylko Feniks odrodzi się we mnie nadzieją
obudzę się po drugiej stronie kobaltowego nieba
stać będę w diamentowym oknie
ze spokojem popatrzę na spadające liście
one nie płaczą
Pustynia też nie może być aż tak beznadziejna, żeby nie można było odkryć oazy.
Pogódź się z życiem, takim jakie ono jest.
Zawsze gdzieś czeka jakaś mała radość.
Istnieją kwiaty, które kwitną nawet w zimie.”
Phil Bosmans
dym z cygara
Vangelis „West across the Ocean Sea”
szklanka whisky
oczyszczają powietrze w moim pustym pokoju
w rogu siedzi mały karzełek
i obiera fasolę
on też ma nadzieję że znajdzie tę magiczną
ze ścian sączy się krew
spod łóżka wypełzły smocze głowy
spóźniłem się do siebie w odwiedziny
zamknięte drzwi
do których nikt nie zapuka
widok zza lustra weneckiego
utrwala się we mnie myślą
ktoś patrzy
ktoś notuje
konfabuluje rzeczywistość
liście opadają miękko na chodniki
one nie płaczą że umierają
nikt umarły nie płacze
(nie)zapominajki obok grobu ojca
pokryły ziemię spękaną
mówią że w tej ziemi można godnie zgnić
że serce uschnie dostojnie
mięso gładko oddzieli się od kości
wieczny Woźnica zwolni lejce żył
muchy nie czekają na zmartwychwstanie
muszą się spieszyć zanim…
na smyczy trzymam wspomnienia
nie puszczę ich wolno
rozplenią się po pustym pokoju
zaludnią pustkę
niezamieszkałe przez nikogo powietrze
i tylko Feniks odrodzi się we mnie nadzieją
obudzę się po drugiej stronie kobaltowego nieba
stać będę w diamentowym oknie
ze spokojem popatrzę na spadające liście
one nie płaczą
My rating
My rating
My rating
My rating
.Feniks - tak
Nie do zdarcia jesteś i coraz lepszy,panie Przemku.My rating
My rating
My rating
My rating
My rating