Areolis Germinis
matki matek
ojcowie ojców
palce dłoni
anioły dźwigają plecaki
pełne modlitw
południe
zegar cicho
nas odmierza
wskazówki wskazują
naszą od siebie odległość
za piętnaście trzecia
to wciąż daleko
słony zaciek spływa po szybie
kruki piaskiem sypią w oczy
trzecia godzina
czas płynie we krwi
krew spływa kaskadą
gaśnie aureola
północ
i znów jesteśmy starsi
o jeden wiersz
głodni i wyczerpani
oczekiwaniem
deszcz
woda podpływa do serca
kiełkujemy
w sobie jak nasiona
ojcowie ojców
palce dłoni
anioły dźwigają plecaki
pełne modlitw
południe
zegar cicho
nas odmierza
wskazówki wskazują
naszą od siebie odległość
za piętnaście trzecia
to wciąż daleko
słony zaciek spływa po szybie
kruki piaskiem sypią w oczy
trzecia godzina
czas płynie we krwi
krew spływa kaskadą
gaśnie aureola
północ
i znów jesteśmy starsi
o jeden wiersz
głodni i wyczerpani
oczekiwaniem
deszcz
woda podpływa do serca
kiełkujemy
w sobie jak nasiona
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating