Polacy we Lwowie

author:  Michał Muszalik
5.0/5 | 3


Są to szczególne pawie, bardzo skryte i skromne
(najwięcej ich spotkałem, nie wiedząc, że je spotykam)
i swój niezwykły pióropusz zachodniosłowiańskiej mowy
rozwijają powoli - choćby przewodnik po pokojach
pół-stiukowej, pół-szarej kamienicy Sobieskich,
gdy prezentował masoński stół z marmurowym feniksem.

Dużo o nim myślałem, gdy wyszedłem na rynek
i zwróciłem się ku ulicy Grodzickich - pardon - Drukarskiej,
bo był znakomitym okazem niezwykłego stworzenia,
które mogłoby wejść na masyw Wzgórza Zamkowego
i pokazywać piórem: stąd przyszli, tam przeszli, tam weszli,
tu stało, tam było, tu żyli - ale tego nie robi.
Potomek obrońców twierdzy, co zostali w niej po najeździe
i gniazda wznieśli ponownie - tym razem w opowieściach.

To jest naprawdę niezwykła nominacja:
być z urodzenia kustoszem legendy miasta,
które jest i go nie ma zarazem, przyjmując
bez większego żalu przemienność ziemskich potęg.

Jak to tak? Być rzeczywiście u siebie
w świątyniach obrządku rzymskiego i nekropoliach herosów?
Powtarzać łacińskie znaki w królestwie cyrylicy?
Szeptać o imperium pawi między dwoma morzami
choć wykreślano dwukrotnie gatunek z atlasu ptaków?
Wyleczyć stratę i niechęć pamięcią i życzliwością?

Odpowiedź jakby prosto z podręcznika medycyny:
tożsamość ma naturę pępka. Jest blizną,
bez której nie sposób wędrować po krainach życia.







Styczeń 2017



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  
10.05.2017,  MaryPe