Z KASKAD ROZSYPANYCH SŁÓW… Na skraju preludium ciszy mija zawrotnie wieczór posrebrzany w wędrówce do ś
Z KASKAD ROZSYPANYCH SŁÓW…
Na skraju preludium ciszy
mija zawrotnie wieczór posrebrzany
w wędrówce do światła granic
nieustannie krok po kroku
gdzie za zamkniętymi drzwiami
pieśni studzą w hojnej daremności
zdążając w kierunku nieznanym
Nieruchomieją maestrie myśli miraży
sen sfruwa z bielą sennej bawełny
zanurzam się w noc… by usnąć
w rozdygotanej pustce jej przestrzeni
posłuszny iluzji prawa grawitacji
z balastem zwyczajności cieni
na krawędzi zakrzywionego zgiełku
Jeszcze mi tylko dotknąć twojej dłoni
gorącą myślą choćby musnąć
może choć złudzeniem… a może
na zmartwychwstałą poezję czas trwonić
nienapisany jutro… może mi się przyśni
wiersz z kaskad rozsypanych słów
jak Feniks z popiołów zechce się wyłonić
⊰Ҝற$⊱………………………………………………………………… Toruń 21 stycznia '17
Na skraju preludium ciszy
mija zawrotnie wieczór posrebrzany
w wędrówce do światła granic
nieustannie krok po kroku
gdzie za zamkniętymi drzwiami
pieśni studzą w hojnej daremności
zdążając w kierunku nieznanym
Nieruchomieją maestrie myśli miraży
sen sfruwa z bielą sennej bawełny
zanurzam się w noc… by usnąć
w rozdygotanej pustce jej przestrzeni
posłuszny iluzji prawa grawitacji
z balastem zwyczajności cieni
na krawędzi zakrzywionego zgiełku
Jeszcze mi tylko dotknąć twojej dłoni
gorącą myślą choćby musnąć
może choć złudzeniem… a może
na zmartwychwstałą poezję czas trwonić
nienapisany jutro… może mi się przyśni
wiersz z kaskad rozsypanych słów
jak Feniks z popiołów zechce się wyłonić
⊰Ҝற$⊱………………………………………………………………… Toruń 21 stycznia '17
Poem versions
My rating
My rating
My rating
My rating