obudź się Polsko
Oto jest ten dzień, który przeklinam.
Dzień przeze mnie potępiony gdy ja, obcy w swojej ojczyźnie, nie poznaję sąsiada i poczciwego listonosza.
Oto mój kraj targany podziałami, spływa jadem do brata,
kto nie z nami, ten przeciw nam!
Biada wam zaślepieni, miecze podnieść na sąsiada, ograbić z resztek godności w imię religii!
Albowiem ona tylko narzędziem w rękach zła, którym zostaliśmy skażeni w dniu narodzin.
Biada wam fałszywi prorocy, głosić herezje, poezje i kazania wydumane, na kolanie spisane.
Oto mój kraj wzgardzony, co jeszcze trwa ranny, w miejscu swojej kaźni czeka aż topór opadnie
Pozwól mi dumny niegdyś narodzie, wznieść się ponad klasy, niech duch mój stanie się czysty.
Albowiem spowiadać się będę tylko przed Panem, gdy wezwie mnie do siebie.
Narodzie mój zawróć z drogi ku zatraceniu!
Waszego gniewu nawet śmierć w konwulsjach nie ujarzmi.
Waszego jadu nie zabije upadek na dno, gdzie tarzać się będziesz w fekaliach narzuconych poglądów.
Zawróćcie bracia i siostry, zerwijcie czarny aksamit z oczu a ujrzycie prawdę.
Miłość zwycięży nienawiść i pogardę, obojętność i śmierć, bo taka właśnie jest.
Obudź się Polsko - kraju mojego dzieciństwa, zerwij kajdany zanim czas się zatrzyma.
Zanim znowu spłyniesz krwią zbyt młodą, zanim Twoja łza
uschnie na naszych prochach.
Nie każ mi za szczęściem tęsknić błagalnie, a w głębi duszy najokrutniejsze przeżywać męczarnie.
Obudź się kraju poetów, co pięknem słowa miłość Tobie przysięgali.
A jeśli już idziesz na zatracenie, pozwól mi skonać razem z Tobą!
Przylgnę do Ciebie jak dziecko do piersi rodzicielki i razem śnić będziemy sen o wolności.
Kiedyś zmartwychwstaniemy
Dzień przeze mnie potępiony gdy ja, obcy w swojej ojczyźnie, nie poznaję sąsiada i poczciwego listonosza.
Oto mój kraj targany podziałami, spływa jadem do brata,
kto nie z nami, ten przeciw nam!
Biada wam zaślepieni, miecze podnieść na sąsiada, ograbić z resztek godności w imię religii!
Albowiem ona tylko narzędziem w rękach zła, którym zostaliśmy skażeni w dniu narodzin.
Biada wam fałszywi prorocy, głosić herezje, poezje i kazania wydumane, na kolanie spisane.
Oto mój kraj wzgardzony, co jeszcze trwa ranny, w miejscu swojej kaźni czeka aż topór opadnie
Pozwól mi dumny niegdyś narodzie, wznieść się ponad klasy, niech duch mój stanie się czysty.
Albowiem spowiadać się będę tylko przed Panem, gdy wezwie mnie do siebie.
Narodzie mój zawróć z drogi ku zatraceniu!
Waszego gniewu nawet śmierć w konwulsjach nie ujarzmi.
Waszego jadu nie zabije upadek na dno, gdzie tarzać się będziesz w fekaliach narzuconych poglądów.
Zawróćcie bracia i siostry, zerwijcie czarny aksamit z oczu a ujrzycie prawdę.
Miłość zwycięży nienawiść i pogardę, obojętność i śmierć, bo taka właśnie jest.
Obudź się Polsko - kraju mojego dzieciństwa, zerwij kajdany zanim czas się zatrzyma.
Zanim znowu spłyniesz krwią zbyt młodą, zanim Twoja łza
uschnie na naszych prochach.
Nie każ mi za szczęściem tęsknić błagalnie, a w głębi duszy najokrutniejsze przeżywać męczarnie.
Obudź się kraju poetów, co pięknem słowa miłość Tobie przysięgali.
A jeśli już idziesz na zatracenie, pozwól mi skonać razem z Tobą!
Przylgnę do Ciebie jak dziecko do piersi rodzicielki i razem śnić będziemy sen o wolności.
Kiedyś zmartwychwstaniemy
My rating
My rating
My rating
My rating
Moja ocena
za trudny patos i wyrazistość ekspresjino to cię dziś wzięło
nie wiem co powiedziecpozdrawiam
Moja ocena
mam co prawda drobne ale, ale są tak mało znaczące w obliczu tak płomiennego wystąpienia, że pomijalne