miękkość
wpycha mnie w zieleń
żywych traw których nie ma
błękit nieba zdziera ze mnie naskórek
miasto z dzieciństwa
zasnute chmurami
nie daje się objąć
to co chore zostało
miękkość istnienia jest obietnicą
ocalenia
której ledwo dotknąłem
czuję na opuszkach palców
coś niepoznanego
niechby to była namiastka
choćby nieba
Przemek Trenk
żywych traw których nie ma
błękit nieba zdziera ze mnie naskórek
miasto z dzieciństwa
zasnute chmurami
nie daje się objąć
to co chore zostało
miękkość istnienia jest obietnicą
ocalenia
której ledwo dotknąłem
czuję na opuszkach palców
coś niepoznanego
niechby to była namiastka
choćby nieba
Przemek Trenk
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating