Skrawek matrycy

author:  Piotr Paschke
5.0/5 | 1


Kiedyś
miałem słońce w łóżku -
ciężko stąpało po pierzynie,
zdyszane od gorąca.

Wyprowadziłem je na szczyt schodów,
gdzie stopy nagiej kobiety dawno nie sięgają zenitu,
znają jedynie biel prześcieradła.

Monotonne promienie -
samotna wypowiedź z wnętrza gwiazdy,
umie grzać bezpańskie psy, trzymać się pierzyny,
mordować pod włos kobietę ;
znam jej gorycz,
“kocham cię",
i coraz więcej procentów do płukania gardła.

Wyciskam w takie „kocham” moje ciało jak cierpką cytrynę,
rozważniej przedzieram się po łóżku,
moja kręta mądrość - mężczyzna po fakcie -
wciska sobie w dłoń szklankę wódki,
skrót do trajektorii ucieczki.

Zaledwie jednej nocy „poezja życia” zarzygana na śmierć.

Ona -


po



 
COMMENTS


My rating

My rating: