Metropolia

author:  Michał Muszalik
5.0/5 | 1


Opadło światło na chodnik. Szły dziewczyny w sukienkach
zwiewnych i lekkich jak one. Pośród tumanów kurzu
spod mechanicznych koni środek dnia spotkał środek osady.

Niespokojne gaworzenie ptaków wśród gęstwin
splecionej zieleni. Leniwa wędrówka obłoków
po szklistej kurtynie nieba. Pośpieszne pielgrzymki
tramwajów zniewolonych szynami.
I ławki samotne, pustawe. Bo kto ten kołowrót zatrzyma?

Przed siebie, przez jasność, wśród ciepła.
Szpaler secesyjnych kamienic z wtrąceniami socrealizmu
Chłonął toccatę dzwonów zdziwieniem otwartych okien.

I stało się, jak pragnęli dawni ojcowie miasta.
Drżało jak struna trącona życzliwym palcem muzyka.
Kattowitz, Katowice. Różnie wymawia się imię.
Ale znaczy to samo: że pędzi, że ciągle chce istnieć.



 
COMMENTS


Przeczytałem

Ale odpowiedź wymaga dystansu.
Może nieco później.
Pozdrawiam Michale.

My rating

My rating:  
16.06.2015,  Arkadio